poniedziałek, 28 lutego 2011

P.S. do poprzedniego posta

Po pierwsze mam mały dylemat czy powinnam pisać "posta" czy raczej "postu", wybaczcie jeśli wybrałam zły wariant.

Bardzo serdecznie dziękuję za przemiłe komentarze, cieszę się że komuś mogłam coś ułatwić, tak jak pisałam wiedzę na temat decoupage zdobywam w dużej mierze przez eksperyment, więc tu również mogę pisać herezje, jeśli tak czasem jest, to przepraszam.

Chciałabym króciutko odpowiedzieć na kilka pytań zawartych w komentarzach i dodać kilka wskazówek od siebie.
1. papier do decoupage: co do pisanek, zawsze używam serwetek- są delikatne i łatwo się dostosowują do kształtu wydmuszki. Na rynku są dostępne specjalne papiery do decoupage (jeszcze z nich nie korzystałam), ale ogólnie, z tego co czytałam można używać każdego rodzaju papieru, dobrze jest tylko wcześniej sprawdzić czy klej i lakier nie rozpuszczą farb, lub nie zepsują go w inny sposób. Próbowałam z motywami drukowanymi na drukarce tuszowej- przeżyły przy ostrożnym klejeniu i bardzo oszczędnym lakierowaniu pierwszej warstwy (kolejne warstwy były już z rozmachem)  ;).
Z tego co zdążyłam doczytać - jeśli stosuje się grubszy, sztywniejszy papier to dobrze jest go zamoczyć w wodzie- oczywiście warunkiem jest także aby farba się nie rozpuściła .
2. klej: również nie używam specjalnego- choć takie są. Używam "kleju introligatorskiego" zakupionego w sklepie papierniczym- przypuszczam, że jego receptura jest bardzo podobna do wikolu. Oczywiście klej po wyschnięciu musi być przezroczysty, no i musi nie wchodzić w reakcję z użytym lakierem. Ten mój klej introligatorski , wikol i hydroparkiet są wodo-rozpuszczalne, więc nie sądzę żeby cokolwiek miało się popsuć.  Zawsze lakieruję po całkowitym wyschnięciu- przynajmniej kilka godzin Jeśli chodzi o fachowe produkty odsyłam do zaleceń producenta.
3. Farby: tło przed naklejeniem motywów zawsze maluję farbami akrylowymi (blaszane puszki, przed pomalowaniem, ścieram papierem ściernym - aby zwiększyć przyczepność farb), dobrzej jest użyć miękkiego pędzla- szczeciniaki czasami zostawiają ślad pociągnięć na wydmuszkach .
4. Lakierowanie: czytałam, że po położeniu dwóch, trzech warstw lakieru, dobrze jest przetrzeć całość delikatnym papierem ściernym- na razie pisanki nie były przecierane, ale przedyskutowałam temat z  Tatą, który powiedział, że lakier będzie wtedy dobrze trzymał. Doradził mi, abym w sklepie pytała o papier "do matowienia lakierów samochodowych"- ten rodzaj jest najdelikatniejszy (operował jakimiś cyferkami, ale szybko wyrzuciłam je z głowy ;)  ). Zamierzam go nabyć - pisanki to tylko pisanki, ale przy większych poważniejszych przedmiotach, warto :)

Nigdy nie używałam "kraków" "mediów" i innych specyfików jest to na razie dla mnie wiedza tajemna.
Jeśli jesteście zaciekawieni mogę polecić portal cafeart - tam jest wiele artykułów na temat decoupage (i wiele innych), są też bardzo przejrzyste kursiki krok po kroku.

niedziela, 27 lutego 2011

Zakład produkcji jajczarskiej

Pod tym pojęciem w różnych przepisach UE kryją się bardzo poważne "fabryki",  ja wypożyczam sobie nazwę do pokazania swoich decu-pisanek.
Dekorujemy, bo działam razem z mamą, w systemie manofakturalnym :) , a ponieważ doszły mnie słuchy, że nie wszyscy wiedzą na czym decoupage polega, przedstawię dziś zdjęcia z frontu robót.
Od razu przepraszam wszystkich znawców decoupage, bo nie zawsze działam zgodnie z zasadami, tak jak pisałam wcześniej znam się na tym odrobinę i robię wiele rzeczy "na czuja" :)

Generalnie  decoupage polega na przyklejaniu na dekorowany przedmiot wyciętych z papieru motywów. A udekorowany już przedmiot, zabezpieczany jest lakierem.  Do pokazania, wybrałam prosty wzór pisanki, chyba będzie w tym roku królować w mojej kolekcji ;)

1 krok:
Maluję jajko, używam farb akrylowych, tutaj maluję dwukolorowo po połowie (jeśli mam ładną wydmuszkę- ładny kolor pasujący do wzoru, od razu naklejam)



2. krok:
Wycinam motywy z  kolorowej serwetki. Przy dużych motywach, trzeba je troszkę ponacinać żeby lepiej układało się na jajku.




3.krok:
Naklejana jest tylko pierwsza warstwa serwejki, dzięki temu motyw jest bardzo delikatny.



4. krok:
Naklejanie.




5. krok:
Lakierowanie- lakieruję (na zdjęciu robi to moja mama) jak klej dokładnie wyschnie, po kilu godzinach. Zawsze lakierujemy kilkakrotnie, aż dotykając pisanki nie można wyczuć brzegu naklejonego motywu. Wiem, że  są specjalne lakiery do decoupage,  my używamy "hydroparkietu" jest to lakier do drewna, wodorozcieńczalny, śmierdzi minimalnie i krótko, więc można lakierować w pokoju.

 Pędzle z farb i lakieru dokładnie myję mydłem.
A teraz pokażę to, co zrobione do tej pory. Stojaczki z pudełek typowo robocze, świetnie spełniają swoją rolę. Jajka w momencie fotografowania były mokre, jeszcze jej pokażę, aby wyeksponować wzory i kolory, jak wyschną.







Na koniec chcę przeprosić za jakość zdjęć, aparat się popsuł i robiłam zdjęcia telefonem.

czwartek, 24 lutego 2011

Skarb

Mam skarb.... Mój skarb nie jest wcale sztabą złota. Mój skarb ma  ogromną wartość..... sentymentalną i..... dziewiarską też.             
 Moim skarbem jest taki oto kuferek:


A w środku włóczka w 100% owcza, z własnych, hodowanych przed laty merynosów, ręcznie przędziona przez moją kochaną babcię. Jest trochę nierówna i gryzie, ale grzeje najlepiej na świecie (no  podobno alpaki grzeją lepiej ;) )
Skarb został mi sprezentowany przez moją babcię właśnie- jeszcze przed zimą stwierdziła, że definitywnie rozstaje się z robótkami (bo ręce sztywnieją i oczy nie te) i zaoferowała mi swoje zapasy (jest tego ciut więcej niż na zdjęciu :) ). Ja oczywiście bardzo chętnie przygarnęłam moteczki i tylko tak długo nie mogłam znaleźć odpowiedniego projektu, który wydobyłby całą urodę włóczki. Aż pod koniec stycznia przypadkiem znalazłam w archiwalnym numerze twistcollective sweterek Timpani. Zauroczył mnie ten projekt i od razu pomyślałam o moim skarbie :) Babcina włóczka jest bowiem dość sztywna i myślę, że powinna ładnie utrzymywać kształt sweterka, nie rozciągając się zbytnio. Jakiś czas jeszcze biłam się z myślami bo jest to projekt typowo zimowy, ale skoro zima nie zamierza nas opuścić, postanowiłam zacząć.
Jestem w połowie kadłubka, na razie obyło się bez większego prucia, ale pierwszy raz robię sweter w poprzek więc pewnie coś po drodze się jeszcze wydarzy ;).




Lubię tę włóczkę za jej właściwości termiczne, jestem gruboskórna, więc jej podgryzanie mi nie przeszkadza ;) Wcześniej dziergałam z niej czapki, część się znosiła, część rozdałam, ale w użyciu jest czapka zrobiona przed rokiem według wzoru z Dropsa, nie zawodzi w niskich temperaturach ;)



Na marginesie dodam tylko - babcia dzierga dalej ( w tym roku skończy 89 lat) :))

Jeszcze tylko pragnę podziękować wszystkim osobom odwiedzającym i komentującym, bardzo wielką frajdę sprawiają mi Wasze komentarze DZIĘKUJĘ :D

wtorek, 22 lutego 2011

Recycling.....

..... czyli na co komu puszka, po jedzonku dla maluszka???

Chomik jestem!! Mimo iż człekokoształtnie wyglądam, mimo iż nie rosną mi wcale siekacze i nie potrafię całego obiadu napchać do buzi za jednym zamachem, to chomik jestem całą siłą!!! Zawsze  wszystko jest mi potrzebne i czasami nie potrafię się pohamować przed przygarnięciem kolejnych klamotów, w celu znalezienia im nowego zastosowania- co nie oznacza, że zawsze to następuje.....
No dobra, teraz będzie o maluszkach...
Byłam niedawno u mojej kuzynki i u jej dzieci- Kacperka (tego od Spidermana) i jego maleńkiej siostrzyczki Kasi. Zobaczyłam jak Asia (kuzynka) wyrzuca puszkę po mleku dla małej  i od razu chomiczy zmysł  mi się uaktywnił. Pomyślałam, kurczę, czasami przydają się takie puszki, na kawę, herbatę i inne rzeczy, a one równe są, jakby je zagospodarować to byłaby cała kolekcja.
Poprosiłam Asię, żeby nie wyrzucała pustych puszek, a ja je wezmę i ozdobię.
No i jestem właścicielką puszek w ilości 7 sztuk- na razie, bo mała rośnie zdrowo ;)

Jeśli chodzi o metodę ozdabiania, to mój wybór padł na decoupage. Nie jestem znawcą tematu (do tej pory w moim dorobku tylko pisanki)- a przy puszkach działałam na zasadzie totalnej partyzantki. Na razie nierówno, odstaje tu i tam. Nie używałam profesjonalnego papieru- wydrukowałam parę motywów na drukarce (i to jeszcze tuszowej) i z niepewnością przyklejałam. Klej  nie rozpuścił tuszu, więc z taką samą niepewnością lakierowałam. Pierwsza warstwa lakieru (również nie posiadam fachowego- maluję hydroparkietem) cieniutka- jak kowboje wyschli i farba bardzo się nie rozmazała, nastąpiła warstwa druga, bardziej obfita, na razie puszka czeka na kolejne warstwy- a ja ze szczęścia, że mi się kolory nie rozpłynęły pokazuję :) Zuchwałość czasami popłaca ;)
Ta puszeczka jest po "Bebilonie" stąd rowki- absolutnie nie robiłam ich sama ;) Motywy -takie same z dwóch stron, starałam się nakleić możliwie jak najrówniej. Obrazki wybrane zupełnie przypadkowo- beż  mi nie wyszedł, za mocny się okazał i zaczęłam szukać w sieci motywów pasujących kolorem, jak zobaczyłam ten obrazek w barwach żółtej ochry i sienny palonej od razu mi się spodobał :) Motyw przy okazji odwołuje się do moich marzeń z dzieciństwa, bo ja będąc małą dziewczynką bardzo chciałam zostać kowbojem :) Tak tak, kowbojem, nawet nie kowbojką ;) No i co z tego zostało?
Prawie nic, nawet konno jeżdżę bardzo kiepsko (niestety nie mam czasu żeby się szkolić :(( )..... No poganiaczem bydła mogę być ;)

Puszeczka powyżej dopiero w fazie naklejania, jak polakieruję, pokażę raz jeszcze.
Mam jeszcze jeden dylemat związany z tym przedsięwzięciem- nie wiem co zrobić z wieczkami- są plastikowe, dodatkowo mają wytłoczone logo producenta- jakbym się uparła, to logo zetrę papierem ściernym- ale czy farba się utrzyma gdy je pomaluję ?? Może  ktoś coś wie na ten temat ??

czwartek, 17 lutego 2011

Biscornu po raz kolejny i frywolne rozdawnictwo ;)

Już doszło do Adresatki, więc mogę pokazać. Tym razem w kolorze zieleni- moim ulubionym i Adresatki też, jak się okazało. Lewkoniu cieszę się, że sprawiłam Ci radość.

 
 
Co prawda wzór wybrany dość przypadkowo, ale oby wróżba odczytana przez Elizę, jakoby wiosenny kwiat przeganiał płatek śniegu, się sprawdziła :)

A teraz będzie o frywolitkach.
Podziwiam te cudowności i zazdroszczę zawsze tym którzy umieją je wykonać, dlatego kiedy koroneczka ogłosiła u siebie candy nie mogłam się oprzeć i oczywiście szybciutko się zapisałam

Szczegóły tutaj!!

Pozdrawiam wszystkich spragnionych wiosny :))


P.S. Jeszcze mi się przypomniało, że dziś chyba jest dzień kota, zatem pozdrowienia od Jego wysokości :)

poniedziałek, 14 lutego 2011

Stanowczo przed czasem

Na razie porzucam dziergadła na czas jakiś (z małym wyjątkiem, ale o tym innym razem). Czas zając się robieniem pisanek, nie robię ich co roku- zawsze "piszę " na wydmuszkach i mam kilkuletnie- do momentu sprezentowania wszystkich zapasów wielkanocnym gościom ;) W zeszłym roku wykonałyśmy z mamą pisanki w technice decoupage. Trochę zostało, ale, spodobało nam się tak bardzo, że teraz będzie powtórka. Wiem, że do Świąt jeszcze bardzo dużo czasu ale ja mam tyle wydmuszek do ozdobienia:



Co do jajek z tamtego roku , nie pamiętam które są moje a które mamy, te duże to jaja gęsie. W tym roku gęsie wydmuszki też planowane, niestety gęsi na razie strajkują.

niedziela, 13 lutego 2011

Chyba się udało....

Skończyłam Rohelin , jestem zadowolona może można by lepiej- pod szyją wydziergało mi się za dużo (jeszcze się zastanawiam czy przerabiać), ale uważam, że jest OK. Zdjęcia w scenerii wiosennej, piękne ostre słońce troszkę fałszuje rzeczywistość, bo dziś u mnie mrozik, ale nie wieje więc jest bardzo przyjemnie.



Rzutem na taśmę zapisałam się na dwa rozdawnictwa:
u Pimposhki - do wygrania piękna włóczka niestety coś mi blogger szwankuje i nie mogę  dodać zdjecia

i u eve-jank
Szczegóły dotyczące candy pod linkami do obu blogów.
Miłej niedzieli życzę wszystkim :))

niedziela, 6 lutego 2011

Co na drutach?

Odpowiem jednym słowem - Rohelin. Kadłubek zrobiony do wysokości pach i wczoraj zaczęłam rękawy, a potem zamierzam to wszystko połączyć - JAKOŚ ;) . Rękawy dzierga mi się nieco gorzej niż kadłubek- nie mam wolnych drutów z żyłką w odpowiednim rozmiarze, a nie lubię robić na prostych- zobaczymy co z tego wyjdzie.... jest troszkę nie równo mam nadzieję, że to się ponaciąga i wyrówna. Robię nie na okrągło jak w oryginale- ale nie lubię robić rękawów, a jeszcze bardziej nie lubię robić ich na okrągło. Mam jednak nadzieję na szczęśliwy finał.


Kolor najbardziej zbliżony do faktycznego, na drugim zdjęciu.

Teraz chcę pokazać szydełkowe dzieło mojej mamy. Mama jest szydełkomaniaczką jej ostatni obrus wygląda tak:
 


Obrus ma około 150 cm średnicy dlatego zdjęcia są "po kawałku", jest prezentem dla pewnej osoby, ale pochwalę się, że mam taki sam i bardzo mi się podoba.