czwartek, 23 lipca 2015

Co robi dziewiarka na autostradzie?

Spokojnie... jeśli ktoś zobaczy mnie w służbowej roomsterce na autostradzie- to może być pewien, że obie ręce mam na kierownicy,  patrze na drogę i wiozę jakieś próbki...
Natomiast jeśli przychodzi mi spędzić te 2h na autostradzie (i nie tylko) jako pasażer autobusu... no to wtedy ręce i głowę trzeba czymś koniecznie zająć... No a powszechnie wiadomo, że taką robótką, którą łatwo gdzieś zabrać i szybko widać postępy, są skarpetki...


Zdecydowałam się na prosty wzór, taki który się pamięta po jednym powtórzeniu- padło na Froot Loop autorstwa Kristi Geraci,  jest prosty, przyjemny i co dla mnie bardzo ważne - jest na 7 oczek, więc bardzo prosto dopasować sobie liczbę oczek w obwodzie do własnych potrzeb. Ja nabrałam 56o. - wzór jest dosyć ścisły, więc lepiej nabrać o 7 oczek więcej, niż mniej.

Podeszwa jest gładka i tak jak pisałam przy ostatnich skarpetkach, na środku spodów skarpet, zrobiłam sobie romby ściągaczem aby lepiej przylegały do stopy...


Moja autostradowa robótka zdała egzamin, pierwsza skarpeta powstała w autobusach prawie cała, drugą robiłam już stacjonarnie....

Jeśli zaś chodzi o Tour de fleece...
Skończyłam ostatni motek brązowego BFL- 370m/100g navajo...
Uprzędłam też 2 motki "mglistego corriedale"  pierwszy motek miał 304m/100g (nitka 2ply) drugi 297m/100g... Niestety posiałam gdzieś zdjęcie dokumentujące pierwsze dwa motki  i teraz mogę jedynie pokazać ostatni....



Teraz kręci się motek trzeci... zdjęcie z wczoraj (dziś nie udało się ruszyć kołem)...


Trochę żałuję, że nie zdecydowałam się na skręt navajo, bo kolory trochę się rozjeżdżają i fiolety giną przy szarości, ale po 400g nitki navajo (BFL), miałam po prostu tego skrętu po kokardy i stęskniłam się za mocniejszym, wyraźnym skrętem dubla.... Pozostaje mieć nadzieje, że w dzianinie będzie to jakoś wyglądać....

niedziela, 12 lipca 2015

Nie da się nie lubić BFL

 

W piątek skończyłam swoje wedlowskiego i właściwie zaraz po odcięciu  włóczki wrzuciłam zdjęcie na spotkanie robótkowe z podpisem, "że już go lubię..." zaraz też pod zdjęciem pojawił się komentarz "bo nie da się nie lubić BFL" to prawda- to taka wełna, że naprawdę ciężko jej  nie pokochać ;)  W tej brązowej odmianie zachwycił mnie między innymi kolor - ogromnie niedopowiedziany i trudny do uchwycenia na zdjęciach - jest po prostu wyjątkowy  (i wcale nie szary- gdyby komuś to sugerował monitor).... Dla mnie to kolor gorzkiej czekolady, choć każdy w nim widzi co innego...

Z wełną  było tak, że zakupiłam ten brązik na "coś tam" ale gdy wygrałam wzór Nelumbo autorstwa Asji Janeczek, wiedziałam, że kiedyś zrobię je właśnie z tej wełny....


Tak jak pisałam wcześniej, miałam trochę stracha- bo rzadko dziergam tak "od oczka do oczka", a przy swetrze z okrągłym karczkiem  trudno mi było sobie wyobrazić rozkład całego projektu, ale ostatecznie wszystko poszło nieźle....





Dziergałam najmniejszy rozmiar i jeśli chodzi o zmiany to między innymi- oddzieliłam rękawy wcześniej, skróciłam ostatnie plecionki, oraz zrezygnowałam z  ozdobnej talii i tak wyraźnego poszerzania dołu.... Sweter wyszedł miło otulający, dlatego stwierdziłam, że długie rękawy będą lepsze..


Ubieranie tego swetra akurat dzisiaj, było małym poświęceniem (choć i tak było lepiej niż w poprzednim tygodniu), ale BFL jest tego warto....  A co najbardziej zaskakujące- na sweter poszło, mi niewiele ponad 200g- drugi motek skończył mi się tuż przed ściągaczami w rękawach... - No i jak tu nie lubić BFL??

A jeśli chodzi o Tour de fleece.... mój zaległy urobek...

 Dalej siedzę w tym gorzko-czekoladowym brązie ;) i będzie to czwarty motek w podobnym metrażu jak to co w swetrze... mam nadzieję, jeszcze coś kiedyś dorobić, żeby mogło powstać jeszcze coś sensownego....



środa, 8 lipca 2015

Dumam

W ostatnią sobotę, ruszył tour de fleece (szczegóły TU i TU- nasze polskie przędzenie)... miałam ogromne ambicje, ale z przyczyn obiektywnych będę mogła przyłączyć się dopiero od jutra...
Gdy oglądałam jak inne prządki pedałują, skręcało mnie z zazdrości, więc żeby sobie osłodzić to " lizanie cukierków przez szybę" pofarbowałam corriedale....


Mam tego 400g, wszystko podzielone na motki (przyszłe) pofarbowane tak, aby przebieg kolorów się nie zmieniał, choć 2 motki będą miały w jednym miejscu jaśniejszą szarość (nie dopatrzyłam, czy farbka przesiąkła do spodu)... Dzień był dziś strasznie pochmurny i musicie na słowo mi uwierzyć, że kolory w rzeczywistości są ładniejsze- fiolet i róż są jaskrawsze bardziej nasycone....

I teraz sobie dumam... jak to prząść.... jako navajo, czy fraktal... a może zwykłego dubla, zaczynając z tej samej strony obie składowe?



Obecnie na szpulce, mam ostatni motek brązowego BFL, więc  mam jeszcze czas na przemyślenia....
A na marginesie... farbowałam z myślą o TYM swetrze... nie wiem czy się nie rozmyślę, ale ogromnie mi się spodobał ( a raczej jego górna część - bez tej doszywanki) nawet jestem w stanie robić go w kawałkach....

Co do BFLowego swetra, zostało mi jakaś 1/5 rękawów i pomoc nadeszła....


A do tego zmiana pogody sprzyja, więc do rychłego przeczytania (mam nadzieję)...