niedziela, 30 stycznia 2011

Gail

Tak jak obiecałam, prezentuję zdjęcia chusty. Zgapiłam się dziś kompletnie i zamiast robić zdjęcia w południe kiedy słoneczko pięknie świeciło, odłożyłam to na czas poobiedni i niestety pogoda już nie sprzyjała. No cóż są jakie są, w rzeczywistości chusta wygląda lepiej i będę nieskromna, ale powiem, że bardzo mi się podoba.





Ogólnie dziergało się bardzo przyjemnie, wzór jest prosty, sam się powiększa, włóczka  (Merino Lace) też super, jest delikatnie nierówna, ale to taka jej uroda, farbuje przy pierwszym praniu- myślę, że przy następnych już nie będzie, bardzo przyjemnie się nosi.
Kończąc życzę wszystkim miłej niedzieli :))

środa, 26 stycznia 2011

Blokuje się :))

Dziękuje wszystkim za trzymanie kciuków !!!! Pomogło !!! Dziś zakończyłam- o dziwo nawet zakończenie na szydełku mi wyszło. Chusta wyszła nie za mała nie za duża - w sam raz- pewnie naciągnie się nieco podczas zblokowania. Okazało się, że jestem panikarą (choć nigdy siebie o to nie posądzałam) włóczki wystarczyło bez problemu, jeszcze odrobinę zostało. Myślę, że będę zadowolona, ale zdjęcia zamieszczę po zblokowaniu. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za ciepłe słowa, wiele dla mnie znaczą :)))

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Jeszcze tylko kilka rzędów...

Po delikatnym dziewiarskim zastoju, postanowiłam, że muszę szybko skończyć przynajmniej jeden z zaczętych projektów. Padło na Gaila - niestety postanowienie legło w gruzach- dotyczyło właśnie zakończonego weekendu. No cóż może dzisiaj się uda, zostało mi tylko kilka rzędów.




Dziergam zawzięcie i towarzyszy mi ogromna niepewność, po pierwsze - czy chusta nie będzie za duża, a po drugie czy wystarczy mi włóczki- bo jak widać na zdjęciach zostało odrobinę- a każdy rząd coraz dłuższy. A jak zabraknie to będę musiała spruć cały motyw, calusieńki listek i zacząć zakończenie od początku :( trzymajcie kciuki żeby jednak starczyło.

wtorek, 18 stycznia 2011

Znowu rozdawnictwo

Na mocno przedwiosenne przesilenie i ogólną poprawę humoru znowu biorę udział w rozdawnictwie. Może tym razem mi się poszczęści, a co tam.... szczegóły tutaj

środa, 12 stycznia 2011

Post Scriptum

W tym poście obiecałam, że jak znajdę zdjęcia z kocięctwa  Cara Borysa to je zamieszczę. Fotki kiepściutkie bo telefonowe, ale są.

Tak wyglądał jak go dostałam, było to w czasie letniej sesji, Borys stwierdził , że jest ważniejszy od jakichś tam egzaminów i notorycznie siadał na wszystkich możliwych notatkach. Znalazł też, należne mu (jego zdaniem) miejsce do spania ;)

Z którego  nie zrezygnował do dziś - stara prawda powtarzana przez wszystkich hodowców i lekarzy weterynarii "zwierzęciu pozwala się na coś raz na całe życie " :)


A taki był jak miał mniej więcej pół roku.

A tak wygląda teraz- wersja zimowa ;)
I wersja letnia ;)

Wracając natomiast do ostatniego posta i moich dokonań dziewiarskich- chciałam wszystkim gorąco podziękować za doping i przeprosić za wszystkie niejasności, dopiero po powtórnym przeczytaniu moich wywodów na temat sweterka rohelin zdałam sobie sprawę, że za bardzo zapętliłam się we własnych myślach i tekst jest troszkę bełkotliwy, w każdym razie na początku roboty mi nie szło, ale nie rezygnuję i swetra jest więcej.

niedziela, 9 stycznia 2011

Oczek przybywa

Ostatnio totalnie nie mam czasu, do tego jakieś paskudne wirusy mnie dopadły, dlatego też  dzierganie idzie mi opornie, lecz nie poddaję się i oczek przybywa.
Gaila coraz więcej - już jedno okrążenie zabiera coraz więcej czasu i dla odmiany zaczęłam rohelin.
Wzór przedyskutowałam na wszystkie możliwe strony z moim domowym, dziewiarskim guru, przeliczyłam oczka,  nabrałam i..... totalna porażka, po wypruciu oczek w mereżkowych bąblach, dzianina układała się bardzo nieładnie, a  luźne nitki zwisały. Potem były jeszcze dwa prucia, dopiero za czwartym razem przebrnęłam przez ozdobną plisę i dalej mam mieszane uczucia. Postanowiłam, że jak tym razem coś spowoduje, że będę musiała pruć to rezygnuję z tego swetra.

Dziś przy kawce podgoniłam troszeczkę.

niedziela, 2 stycznia 2011

O kotku złodziejaszku...

Opowiem sprawę z przed około dwóch tygodni, drobnostka, ale mnie rozśmieszyła, prawie do łez.
Kupiłam kotu jego ulubioną suchą karmę, a że kupowałam "na wagę", pani w sklepie zapakowała mi w woreczek i jeszcze do siatki. Gdy przyjechałam do rodziców (gdzie mieszka mój kot), mama czekała już na mnie z obiadem , więc rzuciłam woreczki z karmą na stoliczek pod lustrem w przedpokoju, a potem zupełnie o nim zupełnie zapomniałam. Dopiero po około dwóch godzinach, wychodząca na pole babcia (u mnie w Galicji zawsze wychodzi się na pole a nie na dwór), zawołała mnie. Wchodzę do przedpokoju a tam dystyngowany "Car Borys" siedzi na owym stoliczku pod lustrem i przez  zrobioną własnoręcznie- a raczej własno-pazurzyście dziurkę w woreczkach, zajada się, aż mu się uszy trzęsą ;)). Od razu uspokoję wszystkich, nie dałam Borysowi bury, powiększyłam mu tylko dziurkę i powiedziałam smacznego ;))
Czyż on nie wygląda jak żywa reklama Royal Canin??
Zdjęcia pstrykane na szybko w akcji, o czym świadczy mały codzienny bałaganik na rzeczonym stoliczku :)

A teraz, jak już zaczęłam, to opowiem w kilku zdaniach historię przybycia Borysa do chmurkowej rodzinki. W ogóle uważam, że albo sami wybieramy zwierzęta, albo to one wybierają nas.  Nie minę się chyba z prawdą, jak powiem, że to Borys nas wybrał. Kotek miał być prezentem dla moich przyjaciół- współlokatorów ze studiów, niestety są oni uczuleni, zatem  nie mogli przygarnąć kociaka. I tym sposobem stałam się posiadaczką kota, chłopca, rasy europejskiej (choć podobno ma syjamskiego przodka), barwy biało- burej. Niestety nie mogę znaleźć zdjęcia obrazującego jakim maleństwem był 4 lata temu, jak znajdę dopiszę "PS" do tego posta. Dziś kotek to już właściwie kocisko- waży ok. 6-7 kg, ale każdy kto myśli,  że jest to kanapowy spaślak, jest w ogromnym błędzie. Kot żyje w przyjaźni z moimi psami i jest doskonałym myśliwym, łapie myszy, szczury,  a i na grubego zwierza się czasem wypuszcza (tym grubym zwierzem są  kuropatwy, niedorosłe zajączki, raz zamordował dzikiego chomika ).

A ponieważ połowę posta pisałam z Maksem pod pachą to teraz będzie zdjęcie jak razem surfujemy  w internecie:

 Na marginesie Maks też nas wybrał, a nie został wybrany- ale o tym innym razem :))