poniedziałek, 31 marca 2014

Zanim wylądują na dnie szafy...

Wiosna pełną parą... rano przymrozki, ale potem słoneczko czadu ;) wszyscy powoli zapominają o zimowych częściach garderoby, a ja... będę pokazywać szalik i czapkę.... skończyłam już dawno temu, ale... no właśnie... ale....

Może ktokolwiek jeszcze pamięta, że kiedyś wygrałam candy u E-wełenki i dostałam wspaniały precelek alpaki i jedwabiu... Uprzędłam go wtedy jeszcze na babcinym kołowrotku, a potem  dokupiłam jeszcze 10 dag...
Z pierwszego motka powstała czapka podobna  do ruche beret ( wzór Susany B. Anderson), a włóczka na szalik czekała aż do tego roku...


W duecie z czapką, żeby nie było wątpliwości o którą chodzi ;)

I zbliżenie na wzór który jest żenująco prosty ( *1o. lewe, 1o. patentowe, 1o. lewe* oraz oczywiście 2 oczka brzegowe, po lewej stronie robótki przerabiane jak leci...), ale do rustykalnej włoczki potrzebna jest prostota...

A teraz czapka ( bo nie o ruche beret chodziło mi we wstępie), znacznie mniej spektakularna jeśli chodzi o skład  i wzór,  nie takie były zamierzenia...

Od czasu do czasu zdarza mi się spacerować, z kijami... tak dla zdrowia... Jeszcze nie tak dawno, wieczory były na tyle zimne, że na spacery zabierałam czapkę, ale jak to na spacerach bywa, w zimowej bardzo szybko się pociłam, potrzebowałam czegoś co trońkę ochroni przed chłodem ale nie będzie grzało... Piękno nie było w ogóle kryterium, jedynie użytkowość...



Wykorzystałam resztki włoczek zalegające w komodzie i ciut za duże, jak na tę włóczkę, druty, żeby czapka była przewiewna.... Może tego na plaskacza nie widać, ale wyszło lepiej niż się spodziewałam...

czwartek, 27 marca 2014

Koszykarstwo

Zanim skompletowałam nagrody na candy (czytaj wykończyłam i zblokowałam duże serwety) narzuciłam sobie embargo na posty, to co powstawało musiało poczekać z prezentacją... no i mam pewne zaległości...
Całkiem nie po kolei ( a co tam, będę pokazywać czapki i szaliki jak będzie już całkiem ciepło :P ) prezentuję moje gazeciane koszyki...

Zazwyczaj plotę je rzadko, bo nudzi mnie skręcanie rurek, ale ostatnio wpadłam w jakiś koszykarski ciąg... winowajcą ciągu jest także ilość kolorowych ulotek, zaśmiecająca skrzynkę na listy...


Ten już pokazywałam, przy okazji szetlandzkich włóczek, ostatnio pełni  znacznie mniej zaszczytną rolę, jest koszem na makulaturę...



Dwa duże koszyki magazynujące skarby....


Żeby nie było wątpliwości jakie....
Mam mu dorobić uszy, zastanawiam się czy takie doplatane na zewnątrz będą trwałe i  żałuję, że nie wyplotłam takich jak przy tym wyższym, ale trudno się mówi...


I jeszcze taki powstający na świeżo... mój pierwszy owalny...
A tak w ogóle mam nadzieję, że widać, że robię postępy i sploty są coraz równiejsze ;)

sobota, 22 marca 2014

Jajcarsko ;)

Skoro w kościołach słychać już pieśni wielkopostne i gorzkie żale, rękodzielniczo można się szykować do świąt.... chmurkowa wytwórnia jajcarska ruszyła po 2 latach przerwy i już działa pełną parą....


Mogę powiedzieć, że hafty kaszubskie będą hitem tego sezonu pisnakowego ;) ogromnie mi się podobają ( i nie tylko mnie), a do tego białe tło serwetek bardzo ułatwia naklejanie ;)



Cześć wzorów się powtarza, ale ponieważ poprzednio, naklejałam je poprzednio 2 lata temu,  kto by to pamiętał ;)
Chyba nie muszę dodawać, że takich postów będzie więcej ;)

środa, 19 marca 2014

Chmurka częstuje...

Alleluja!!! nareszcie mi się udało!!!
Wszystko gotowe, pokończone, wyprasowane i mogę ogłaszać cukieraski ;)
Wybierałam się jak sójka za morze, ale na szczęście się udało....


Nieudolny baner ( picasa nie posiada litery "ł" musiałam domalowywać laseczkę, w innych programach dodanie tekstu do zdjęcia jest ponad moje możliwości) tak na zachętę ;)

Zasady:  jak to zwykle u mnie...
  • trzeba się zgłosić w komentarzu pod tym postem i cierpliwie czekać
  • osoby chętne na nagrodę, nieposiadające własnego bloga, lub jeśli nie będzie można dojść do bloga poprzez kliknięcie na profil, poproszę o zostawienie adresu mailowego, chodzi o to abym mogła zwycięzców powiadomić w komentarzu lub wiadomości....
  • zgłaszać się można do  06.04.2014 (niedziela), ogłoszenie wyników, jak najszybciej po tej dacie, nie obiecuję, że w dniu następnym, ale będę się starała ;)
  • oczywiście każdy chętny może zgłosić się tylko raz ;)
To w zasadzie wszystko, nie wymagam linkowania wiadomości o konkursie, bycia obserwatorem itp. wystarczy się zgłosić...

No to teraz nagrody.... są nimi serwety wydziergane na drutach (chyba nie muszę dodawać, że przeze mnie).... wszystkie wzory pochodzą z gazetki wydanej w 1992 roku, którą dostałam od Cudownej Kobiety i dziewiarki poznanej  kiedyś w Zakopanem <3

I. Nagroda główna:


Jasno liliowa, można powiedzieć wrzosowa, średnica ok. 95cm... dokładniej można ją obejrzeć TUTAJ
Nazwa wzoru to brzozowe kotki- powiedzcie, widzicie kwiatostany brzozy, prawda? ;)

II. Pierwsza nagroda pocieszenia:


Biała, mocno ażurowa, średnica ok 70cm, po więcej zdjęć zapraszam TUTAJ

III. Druga nagroda pocieszenia:


Komplet trzech małych serwetek (ok 25cm każda), w kolorze  starego złota, tak jak poprzednio, więcej zdjęć na RAVELY

WAŻNE! proszę przeczytać przed zgłoszeniem udziału!!!!

Żeby każdy chętny miał jak największe szanse na wygraną, uknułam sobie następujący schemat... po wyłonieniu zwycięzcy nagrody głównej, pozostali biorą udział w rozgrywce o 1 nagrodę pocieszenia i analogicznie, Ci którzy są bez nagród są brani pod uwagę przy 2 nagrodzie pocieszenia...
Jeśli jednak ktoś reflektowałby tylko na jedną jedyną nagrodę, bo rozmiar, kolor, lub po prostu podoba mu się tylko i wyłącznie, jedna z nagród (przykładowo 2 nagroda pocieszenia, lub np. tylko i wyłącznie nagroda główna) może się zapisać na tę jedną jedyną nagrodę, wtedy nie będzie brany pod uwagę przy innych... mam nadzieję, że z tym galimatiasem  dam sobie radę ;) Osoby którym jest wszystko jedno (lub nie wszystko jedno, ale ucieszą w ogóle nagrody, a wzór serwety ma znaczenie drugorzędne) wystarczy, że się zgłoszą, nie ma przymusu wybierania którejś z nagród...

I jeszcze pragnę się wytłumaczyć z pewnego defektu. Jeśli ktoś oglądając zdjęcia dojrzał (a wcale to trudne nie jest) białe plamy na stole, niech sobie nie myśli, że taki ze mnie niechluj co to stołu do zdjęć, czy też przy rutynowym sprzątaniu, nie myje. To efekt zepsucia przeze mnie lakieru na stole, podczas prasowania serwet (tych dużych). I choć nie było to moje pierwsze takie prasowanie (jak prasuję duże serwety, lubię mieć dużą powierzchnię, żeby je ładnie ukształtować- deska nie zdaje wtedy egzaminu) i położyłam sporo materiałów izolacyjnych, bezpośrednio na blat, położyłam polarowy koc i to on prawdopodobnie stał się winowajcą, nie zatrzymując wilgoci w sobie, tylko trzymając ją bezpośrednio nad drewnem....
Nic się jednak strasznego nie stało, lakier zamierzam zetrzeć papierem ściernym, i blat polakieruję od nowa, jak tylko zrobi się ciepło na tyle, żeby można było długo wietrzyć mieszkanie... stół miał i tak uszkodzenie, przydarzył mu się nieszczęśliwy wypadek, zaraz po zakupie, więc się doczeka renowacji... ;)

A.... i byłabym zapomniała...


 Maksiu się upomina, o słówko na temat jego udziału w powstawaniu nagród ;) jako komunikat dla alergików dodam, że  serwety są oczywiście uprane ;)

środa, 5 marca 2014

Projekt szetland - część 2

Nie mogę uwierzyć, że nie napisałam ani słowa przez miesiąc... no cóż kalendarz nie kłamie.... Dla ciekawych co się u mnie dzieje, lub co gorsza zmartwionych czemu nic nie pokazuję, wyjaśniam.... szykuję małą niespodziankę ( no teraz to już chyba spodziankę, bo co domyślniejsi po tych słowach przeczuwają o co chodzi) i obiecywałam sobie, że w następnym poście właśnie ona.... taka mała mobilizacja żeby szybciej przerabiać drutami...
Ale znowu się nie wyrobiłam, na usprawiedliwienie powiem tylko, że już niebawem...

W czasie mojego internetowego milczenia między innymi sporo pedałowałam i tym samym szetlandowych motków mi przybyło...
 

 Ukręciłam szary do końca i brązik, a raczej "moorit"... Bezpośrednio po zdjęciu z kołowrotka myślałam, że nie wykorzystam tego brązu w swetrze, ale teraz sama już nie wiem...



Koszyk, jak widać,  samorobny, ale o nim innym razem ;) a i kolory w koszyku bardziej prawdziwe..


No i gdyby ktoś pomyślałm że pokazuję ciągle te same dwa szare motki, oto dowód, że kupka szetlandowych precelków rośnie... jeszcze trzy, a w zasadzie dwa, bo pierwszy z białych już na wykończeniu...