piątek, 19 lutego 2016

Niekończące się motki

Dawno temu kupiłam 200g fabelka w kolorze 340 (morskie błękity) z przeznaczeniem na skarpety, przede wszystkim dla Babci, po pierwszej parze (jakieś półtora motka) zaczęłam skarpety dla siebie, w morskich klimatach...  W trakcie tych moich skarpet zapotrzebowanie na tenże udzierg, a ponieważ jedynym w miarę męskim kolorem wśród skarpetkowych motków, były te niebieskości, to przerwałam pracę nad morskimi konikami i najpierw zrobiłam  te dla Taty.
Gdy wracałam do pracy nad swoimi skarpetami, byłam pewna, że włóczki mi nie starczy, ale na szczęście myliłam się.



Zdjęcia robione telefonem, w tej chwili nie mam czasu, ani siły aby rozglądać się za lepszymi...
Wzór autorstwa Kariny "E-wełenki" jest dostępny na jej blogu. Dzierga się go bardzo przyjemnie.


Wygląda na to że Maksowi się podobają ;)

niedziela, 7 lutego 2016

Wszystko jest trudne, nim stanie się proste...

Pokusa wzięła górę i kupiłam zestaw farb akwarelowych...  Kupowałam je baaardzo długo,  czytałam różne opinie, głowiłam się czy kupić drogie czy tańsze, w tubkach czy w kostkach i jak zrobić, żeby niepotrzebnie nie przepłacać, a być zadowolonym...

W końcu kupiłam zestaw firmy "białe noce" 24 kolory w kostkach...


Zestaw jest fajny także ze względu na plastikowe pudełeczko, którego wieczko i dodatkowe "skrzydełko" tworzą wygodną paletę...

Tak jak pisałam wcześniej, akwarela jest farbką wymagającą, każde pociągnięcie pędzlem widać praktycznie do końca i trzeba przemyśleć gdzie chcemy mieć światło, bo o ile cień zawsze można sobie domalować później, to światło w obrazie jest tam gdzie nie ma farbki, lub jest jej bardzo mało.  A ja nauczona do farb olejnych, lub  tempery jajowej (przy ikonach) gdzie kolor kryje (przy ikonie niekoniecznie, ale można nałożyć kryjącą warstwę) i praktycznie w dowolnym momencie można coś przemalować i zmienić kompletnie, trochę się bałam. Ale od czego jest internet... znalazłam dwie przeciekawe strony -  Marcysiabush traktuje o technikach przeróżnych i czyta się fantastycznie. Anna Mason traktuje wyłącznie o akwareli, a realizm jej prac powala na kolana i pozwala powątpiewać czy to jest stworzone ludzką ręką....

Ja swoją przygodę zaczęłam, oczywiście od kotów syjamskich próbując wcielić w życie plan mini  serii na ścianę do pracy, w piątek odebrałam od oprawy.



Kot nie ma paprocha na nosie, to obiektyw odbija się od szybki, na następnym też...



Suma summarum, akwarela wcale nie taka zła, trzeba sobie tylko zrobić dokładny szkic i  w żadnym wypadku  upuszczać pędzla z farbą na pracę (bo wtedy praktycznie idzie w kosz). Koty były malowane jeszcze niepewnie, ale teraz powolutku powstają inne zwierzęce trojaczki i nad nimi pracuję już na luzie, co oczywiście nie oznacza, że wszystko mi się udaje.


A tak wygląda cała seryjka- jeśli ktoś pamięta środkowego kota, to nie myli się. Ten w środku- powstał wcześniej, kredką akwarelową i był już pokazywany...