poniedziałek, 23 października 2017

Kozucha kłamczucha

No dobra wcale nie kłamczucha, bardzo uczciwy kawał moheru mi się trafił. Zacznę od tego, że moja mama lubi odwiedzać szmateksy, a wszyscy wiemy, pomiędzy tonami rzeczy niekoniecznie interesujących, można znaleźć tam prawdziwe perełki. Któregoś dnia, kiedy byłam w pracy dostałam telefon- "Anka, znalazłam 5 motków włóczki moherowej, nówki, z metkami, kolor błękitny i stalowy, brać?" - no jak łatwo się domyślić odpowiedź była tylko jedna- "Brać!"
Po sprawdzeniu banderolek, okazało się, że włóczka jest produkcji niemieckiej, o składzie moher z wełną 80/20.
Martwiłam się tylko jednym, jak ja ten moher upiorę,ale okazało się, że pranie moheru w zwojach i ponowne przewijanie wcale nie jest takie złe. jeśli chodzi o robotę, wątpliwości wielkich nie było,  od razu zobaczyłam w tych motkach sweter w kroju oversize. Mam jeszcze w planach zrobienie do tego swetra komina, pasującego rozmiarem do dekoltu, bo nie wiedziałam czy ten sweter ma mieć wiszący golf czy nie, a wiszący golf zakładany w razie potrzeby, jest rozwiązaniem salomonowym. Być może kominy powstaną 2, ponieważ jak pisałam motki są w dwóch, ten co w swetrze, oraz jasna stalowa szarość.


Zdjęcia nie są wybitne, jakoś nie mieliśmy z fotografem weny i połowa wyszła ruszona, ale nie będę odkładać prezentacji, bo ravelry podpowiada mi, że kozuchowy został skończony w kwietniu! O.o więc puszczam w eter  i już.


Chciałam sobie tym razem zrobić zdjęcie z Maksem, ale skubany jak się zorientował że jakiś dziwny sprzęt jest w ruchu, to zaczął się przede mną kryć. Jeśli chodzi o wzór swetra, to jest to czysta improwizacja, z resztą przy dżerseju nie trzeba się wcale wysilać, aby zrobić sweter, jedyne co zrobiłam to próbkę, naprawdę, jak nigdy, ale wizja prucia moheru skutecznie przekonała mnie do robienia solidnych obliczeń i sprawdzenia w próbce kilku rozmiarów drutów.
No to jestem o jedną zaległość mniej.

niedziela, 8 października 2017

Sweater weather

Nie lubię używać obcojęzycznych zwrotów, ale nie znajduję tak krótkiego i jednocześnie opisującego zjawisko zwrotu, a pogoda na swetry nie rymuje się tak ładnie.
No cóż nastała jesień, w pełnym tego słowa znaczeniu i bez ciepłego odzienia ani rusz. Pokażę dziś mój ostatni kardigan, ostatni, nie oznacza że dopiero co zdjęty z drutów, skończyłam go już dawno, tylko oczywiście  nie miałam czasu zrobić zdjęć. Tak długi czas oczekiwania na premierę, oznacza że jest już sprawdzony i nawet zdążyłam go już polubić.


Gdyby ktoś nie rozpoznał, co wątpliwe, dodam że wzór to oczywiście Cockatoo Brae autorstwa Kate Davies, moje kakadu w całości jest wykonane z kolorów wyprodukowanych przez owieczki i ukręconych przeze mnie. A żeby tej szkockiej bajki było mało, to większość z tych owieczek było szetlandami, a reszta też ma północno-europejskie geny. Najciemniejszy szary to gotland, a najjaśniejszy szary- islandzki piesiec (pozostałość po celtyckim). 
Z modyfikacji, poza inną ilością oczek i dzierganiem dżerseju tam i z powrotem (a nie dookoła z cięciem), machnęłam sobie kieszonki.


Oczywiście część wrabianą dziergałam w okrążeniach i cięłam, moim zdaniem to najlepszy sposób na żakardy i cięcie nie przysparza mi już żadnych emocji, a przed pierwszym cięciem myślałam że się popłaczę....



Zdjęcie z Borysem- tym razem kocur sam się pofatygował, bo w momencie sesji zalegał na południowym parapecie, łapiąc nieudolnie promyki. Jeśli ktoś zauważa brak symetrii na carskim obliczu, to się nie myli, kilka dni temu wrócił po jakimś srogim boju, z oskalpowanym policzkiem i paskudną raną, na razie obywa się na leczeniu miejscowym, a kot czuje się całkiem nieźle, tylko nie chce zdradzić z kim się pobił...


I to chyba wszystko, z robótek bieżących, zaczęłam już sezon świąteczny, choć jak widać na powyższym zdjęciu, czas wolny skurczył mi się niemiłosiernie. W myśl zasady "nie miała baba kłopotu..." sprawiłam sobie pszczoły. Na razie jest mikro pasieka, docelowo, będzie tylko ciut większa i nie wykroczy poza hobbystyczny pułap. Nie należy się też sugerować po rozmiarze ula i myśleć że mieszka w nim rodzina jakichś ponad normalnych rozmiarów, ot górny korpus jest założony dlatego, że jest w tam słoik z pokarmem, a dolna 1/2 , jako poduszka powietrzna, która będzie  chronić zimujące pszczoły przed zimnym powietrzem. Dziewczyny zatem znajdują się jedynie w środkowym piętrze.... Oczywiście kciuków trzymanie za udane zimowanie mile widziane.