środa, 26 października 2011

Wieści z frontu ;)

Ponieważ terminologia militarna, którą zastosowała AGNIESZKA w kontekście moich bombkowych czynów, bardzo przypadła mi do gustu, przywłaszczam i będę stosować :)

Donoszę, że zaopatrzyłam się w nowy rodzaj amunicji:


Muszę  powiedzieć, że z plastikowymi bombkami pracuje mi się lepiej, są gładkie, klej schnie szybciutko, szybko też schną farby- co ma swoje wady i zalety, ale najważniejsze jest to, że łatwo się maluje na plastiku :) Trzeba też uważać ze szczeciniakami-ja w tym wypadku sobie z nimi nie radzę - sztywny włos zostawia brzydkie ślady i dlatego używam pędzelków z miękkim włosiem.
Jak widać bombki są w formie połówek, ale sklejanie ich nie zajmuje, ani dużo czasu ani trudności :)
Wada jest taka- że jak coś nie wyjdzie, karczocha już się z tego nie da zrobić ;)

 (tu w trakcie produkcji)

Do weekendowego szturmu szykuję się na sposób QRZĘCY  ;) (już o tym genialnym pomyśle kiedyś wspominałam)
A jeśli ktoś ciekawy gdzie można znaleźć widoczne obrazki - podpowiadam TU i TU

Przepraszam za jakość zdjęć, coś mi dziś zupełnie nie wychodzą :(

Wieści z frontu robótkowego dobre :
  • pierwsza do zejścia z drutów szykuje się czerwona alpaka - zostało mi jedno  powtórzenie wzoru :)
  • zaczęłam też rękawy do Tympaniego- urobiłam, ok. 20 cm, ale będę musiała jednego kawałek spruć, bo po skończeniu moteczka, wzięłam gałkę z grubszą przędzą i niestety to dość widoczne- tak to jest z ręcznie przędzioną wełną :) 
Miłej nocki życzę :)


poniedziałek, 17 października 2011

Pigwa ... wcale nie Genowefa

Pigwa zagościła w naszym domu jakieś dwa lata temu, zagościła i już powraca co roku. Co prawda, nasza sadzonka jeszcze nie owocuje- zbyt młoda, ale na szczęście mama ma wiele znajomych, którzy uprawiają pigwowe krzaczki w celach wyłącznie ozdobnych. Dobrzy ludzie dają cynk, a my  jedziemy i zbieramy dobroci na przetwory. W tym roku z pigwy robi się nalewka....

( tak, tak, bombki się też  robią :) na zdjęciu podczas lakierowania)

........ale i w znacznie większej ilości soczki do herbatki. I tę drugą wersję przetworów z pigwy lubię najbardziej :) Zasypuje się cząstki owoców cukrem i czeka parę dni, a potem do słoiczków, pasteryzacja i gotowe.Działa jak cytrynka i świetnie się sprawdza na jesienne i zimowe chłody :)

A chłody idą , szybkim krokiem.

A koty jak wiadomo, chłodów nie lubią...

Wygrzewają się gdzie tylko mogą :)
A jak jedna strona kota się już wygrzeje.....

To natychmiast trzeba się  przewrócić i wygrzać drugą stronę kota :))
No i oczywiście nad sadełkiem też trzeba pracować, coby się zawiązało w odpowiedniej ilości ;))

środa, 12 października 2011

Little posy snug hat

Czyli, czapka w wersji mini :)
Czapeczkę wydziergałam dla Katarzynki Ociupinki (która już za miesiąc będzie obchodziła 1 urodziny :) ). WZÓR znalazłam na raverly, właściwie to zobaczyłam tylko zdjęcia projektów.  Dodałam trochę inwencji kolorystycznej i jest :)

Ponieważ Katarzynka, jak każda dama,  ma własne podejście do stylu i nie toleruje czapek, dorobiłam również nauszniczki, które po przymiarce zamierzam połączyć z czapą :) na razie zestaw w częściach szykuje się na wyjazd :)

Włóczka First class Rozetti- z dodatkiem wełny, a bardzo milusia, resztki ze swetra.
Z resztek, resztek zamierzam dorobić bamboszki o TE - muszę tylko zdjąć miarę ze stópek :)

wtorek, 11 października 2011

Ja to mam szczęście

Nigdy nie twierdziłam, że mam w życiu pecha, ale dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mam szczęście. No bo zostać wylosowanym spośród 300 chętnych to JEST COŚ :))
Dziś dostałam prezent od ITY
Klosz jest prześliczny, a czuję się tym bardziej zaszczycona, bo jestem ogromną fanką dzieł Ity- to jest kobieta co potrafi z niczego zrobić znacznie więcej niż 3 rzeczy ;)
Ito dziękuję Ci serdecznie, jestem przeszczęśliwa!!!!

Zdjęcie skromiutkie, nie udało mi się zaprezentować urody klosza, znacznie lepsze znajdziecie TU


Tak sobie myślę, ze skoro tak dobrze mi idzie, to pokuszę się jeszcze o nagrodę od YARNANDART 




oraz u MYSZOPTICY   - nie mogę skopiować obrazka, ale uwierzcie mi warto :)


Ależ ja się zachłanna zrobiłam ....

poniedziałek, 3 października 2011

Przerywnik

Wiem, że całkiem niedawno  narzekałam na mnogość pozaczynanych projektów. A dziś pokażę jeszcze coś innego :))
Pomysł nie jest mój, wypatrzyła go na allegro moja przyjaciółka AGNIESZKA, która nawiasem mówiąc jest mistrzynią w klejeniu na gorąco.
Mnie na takie rzeczy długo kusić nie trzeba, a kiedy mama sprezentowała mi pistolet do klejenia, wiadomo było, że w te pędy spróbuję.
Kula powstała eksperymentalnie- jest wiele niedoskonałości, ale podoba mi się, bo może być tak samo jesienną, co i świąteczną dekoracją. Ofiarą padły tylko dwa poparzone palce, jak na pierwszy raz chyba nieźle :)




Pokazuję od razu bo, jeśliby trafił się ktoś chętny, musi czym prędzej wyruszać po surowce.
Dekoracja składa się ze styropianowej kuli (średnica 10 cm) obklejonej szyszkami modrzewiowymi, żołędziami, orzechami włoskimi i  laskowymi, zawieszka ze wstążki. Wszytko połączone klejem na gorąco.

niedziela, 2 października 2011

Kolejne dwie bombki

Witam październikowo. Wam też tak czas przecieka przez palce, jak mnie??
Czasami otwieram oczy i nie mogę uwierzyć,  że już kolejny miesiąc minął. Chwilę mnie nie było, a Wy nie próżnujecie, tyle piękności stworzonych, aż brak słów...

Dzisiaj dalej bombki :)

To chyba pierwsza z tych brokatowych- będzie znacznie więcej, bo ten efekt bardzo przypadł mi do gustu :)


A tu pierwsza z efektem spękań. W ogóle po raz pierwszy używałam karku- muszę przyznać, że miałam mieszane uczucia, gdy skończyłam. Teraz już się przyzwyczaiłam i bombka zaczęła mi się nawet podobać, ale raczej nie będę masowo powielać tego efektu. Dodatkowo miałam problem z wtarciem złota w pęknięcia. Gdy kupowałam preparat, w opisie było napisane, że w bruzdy można wetrzeć farbę olejną, a że posiadam farbę olejną w kolorze "stare złoto" i w dodatku prawie jej nie używam (kupiłam ją do malowania nabożnych obrazków) nie kupowałam nic więcej. Farbę bardzo trudno się nanosiło- może dla tego, że zgęstniała z biegiem czasu- efekt jak widać.

Na koniec psie zdjęcia:
Wiem że Was trochę nimi zamęczam, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Bruno uczy się komendy siad (Maks czasem siada z nim, ale generalnie jest dosyć odporny na naukę). Uczy się z różnym skutkiem, ale czasem wychodzi.
Na początku mina jest jak za karę, ale gdy już wykona komendę, jest bardzo zadowolony:



Maks spogląda- nie ma smakołyków w nagrodę, więc nie ma po co siadać- wystarczy się przyglądać z boku :)
Miłej niedzieli życzę :))

Dopisane:
Faktycznie Qrko przy drugiej bombce chodzi o krak a nie o kark :) niby czytam posty przed publikacją- ale czasami trafia się taki prawdziwek :)