czwartek, 30 grudnia 2010

30 minutowy drobiażdżek


Z potrzeby chwili i włóczkowych resztek, powstała ta oto skarpetka na telefon komórkowy.


Prościutka, ale to gadżet przede wszystkim użytkowy, a nie ozdobny.
Pewnie niebawem powstanie jeszcze jedna.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Bezczelnie...

i nie patrząc na z góry ustalony porządek, nie pytając też  nikogo o zdanie, do robótkowej kolejki wepchała się  włóczka Merino Lace. I że co?, że niby leciała aż z Urugwaju, nie tłumaczy jej to wcale, tutaj miała międzylądowanie. No ale nie....,   musiała wyprzedzić swoją koleżankę zamówioną do rohelin i pierwsza wejść na druty- to dopiero złośliwa bestia!!!! ;)

Sami zobaczcie co z tego wychodzi:


Może i bezczelna, i złośliwa ( także przy przewijaniu- jest tego prawie 870m w 100g), ale poza tym ma tylko zalety: mięciutka, nie gryzie ( choć to w 100% wełna), a dzianina jest bardzo bardzo delikatna, a i kolorki ma  wspaniałe- bo zdjęcia tego w ogóle nie oddają. No ale, nie lubię chwalić dnia przed zachodem słońca i żeby nie rozbestwić Merino Lace do końca, pochwalę całkowicie jak dokończe chustę i sprawdzę jak się nosi.
Na marginesie wzór wybrany do chusty to gail, już przeze mnie wypróbowany i pokazywany tutaj, polecam każdemu ten model.
Jeśli chodzi o wspomnianą wcześniej rohelin, no cóż zakupiona charisma musi poczekać (niekoniecznie na koniec gaila - myślę, że do momentu kiedy dojdę do trzeciej fazy robienia chust, w której praktycznie już niewiele przybywa). Zrobiłam włóczce ze 20 zdjęć i wszystkie beznadziejne, żadne nie oddaje soczystej zieleni więć polecam zobaczyć tę zieleń na stronie sklepu, u mnie wygląda to tak:

piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia

Chciałabym wszystkim życzyć dobrych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w ciepłej rodzinnej atmosferze, pachnących piernikiem i choinką. Aby wszystkie życzenia złożone przy przełamanym opłatku się  spełniły, a  w każdym dniu  Nowego Roku dawał o sobie znać duch Bożego Narodzenia tak mocno dziś wyczuwalny.

wtorek, 21 grudnia 2010

Przedświąteczne zakupy i.... przedświąteczny prezent :)

Dziś sporo czasu spędziłam z sklepach kupując świąteczne prezenty dla bliskich i nie tylko, także inne, równie potrzebne rzeczy. Jednym z zakupów była poisencja- obowiązkowy element świątecznych dekoracji- niestety zeszłoroczna, mimo usilnych starań, nie dożyła.

Oczywiście mój aparat przekłamał, kolor górnych liści (tak, tak liści, kwiaty poisencji to te maleńkie środeczki) nie jest wcale różowawy, tylko głęboka czerwień. Mam nadzieję, że tego roku kupiłam zdrowszy okaz- i że dożyje następnych świąt- choć nie liczę na wybarwienie liści, co jest podobno bardzo trudne do osiągnięcia domowymi sposobami.


TERAZ O NIESPODZIEWANYM PREZENCIE
Otóż, Lewkonia wystąpiła w roli Świętego Mikołaja. Historia zaczyna się od tego, że Lewkonia ma psa, Czesia, jest bardzo uroczy i jak wszystkie urocze psiaki bardzo psotny, i z jedną z jego psot związany jest prezent, który dziś właśnie do mnie dotarł, jednak żeby nie psuć bardzo ciekawie opowiedzianej historii nie będę jej streszczać a jedynie zachęcę do przeczytania jej na blogu bez tytułu . W każdym bądź razie zupełnie niespodziewanie zostałam zaliczona do grona osób obdarowanych przez Lewkonię, bardzo serdecznie Ci dziękuję. Odkąd dowiedziałam się że coś do mnie zostanie wysłane nie mogłam się doczekać i ciekawość mnie zżerała. A dziś po odebraniu przesyłki radości nie było końca.
Ale nie będę o tym opowiadać niech przepiękny dzwoneczek, przemówi sam za siebie.

 
Jestem zachwycona, Lewkoniu bardzo bardzo Ci dziękuję, bardzo się cieszę.

I na koniec króciutko o rękawiczkach. Zgubiłam rękawiczki- takie zwykłe ze sklepu, i powiedziałam sobie dość tego, nie kupię nowych, w niedzielę wydziergałam sobie, są to pierwsze  zrobione przeze mnie rękawiczki, nic specjalnego.

Zastanawiam się teraz, czy czegoś na nich nie wyhaftować, bo takie czarne????

niedziela, 19 grudnia 2010

HA!!!

Udało mi się rozgryźć wzór do sweterka rohelin ( albo przynajmniej wymyślić bardzo podobny), a to oznacza,  że sweterek powstanie :))) Zamówiłam już nawet włóczkę, oczywiście  fotorelacja z sweterkowych postępów wkrótce- mam taką nadzieję. A oto co udało mi się wymyślić:


A teraz gościnnie na moim blogu wystąpią szydełkowe gwiazdki mojej mamy.  Bardzo mi się podobają i stwierdziłam, że warto je zaprezentować szerszej widowni:

Gwiazdek jest oczywiście więcej, ja zrobiłam zdjęcia po jednej dla każdego wzoru. Zdolną mam mamę co? ;)))

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Niczym saper ;)

Podobno saper myli się tylko raz, ja co prawda nie mam tak odpowiedzialnego zajęcia, ale również walczę z bombami ;) - tymi świątecznymi rzecz jasna. Dodatkowo mam nieprzewidzianego wroga w postaci dzieci szkolnych- wszyscy nauczyciele prac praktyczno-technicznych zadali swoim wychowankom bombki karczochy i w moim skromnym miasteczku brakuje już wstążek. Nic to, walczę dzielnie, i dziś zaopatrzyłam się w bardzo przydatny w tej walce sprzęt:
dziś bomby bez stojaczka, musiałam pożyczyć, ale następne zdjęcia będą już w pełni prezentować urodę bomb.




niedziela, 12 grudnia 2010

Monotematycznie

Kolejne zdjęcia bombek i prawdopodobnie nie ostatnie.... Część już rozdałam i dostałam już zamówienia na kolejne. Mobilizacja rodzinna jest na tyle silna, że moja szalona mama postanowiła wystrugać mi kilka kul z resztek styropianu zalegających gdzieś w garażu, zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie...
Na koniec podaje jeszcze jeden link z kursikiem do karczochów- moim skromnym zdaniem najlepszy, i tak na marginesie najpiękniejsze bombki robi Jolinka


To dwie strony jednej bombki wbrew pozorom to nie inwencja a konieczność, zabrakło mi złotej wstążki.


Szkocka krata kojarzy mi się zawsze ze świętami Bożego Narodzenia- i pewnie nie tylko mi

sobota, 11 grudnia 2010

Bombastycznie

Na początku chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, jest mi bardzo bardzo  miło, dziękuję dziewczyny. Szaleństwo trwa. Oto co udało mi się ostatnio przyszpilić....







Na koniec dla tych którzy chcieliby spróbować, a nie wiedzą jak podaję linki do blogerek, które zamieściły u siebie kursiki: można je znaleźć tu i tu .

środa, 8 grudnia 2010

Bomby próbne ;)

Dziś będzie szybko, krótko i na temat, ponieważ to całe świąteczno- dekoracyjne szaleństwo troszkę ostatnio nade mną zapanowało i muszę się przeciwstawić.
Dziś będą bombki karczochy, na razie to się oswajam z tą techniką i badam materie, zobaczymy co będzie dalej- zostało mi jeszcze 8 kul.



Ten śliczny stojaczek na bombki zawdzięczam Mikołajowi i choć Mikołaj nie miał wąsów ani brody, a jedynie gustowny koczek nie wnikam- Mikołaj to Mikołaj ;))

wtorek, 7 grudnia 2010

Patchworkowe kartki II

Dziś pokażę kolejne dwie kartki oraz zdjęcia z ich powstawania.
Najpierw może na zachętę to co przed chwilą skleiłam:




A teraz obiecane szczegóły. Niestety rozczaruję tych którzy liczyli na konkretne dane łącznie z rozmiarami,jestem pewna że przepis z oryginalnej kolekcji je zawierał, ale jak już pisałam wcześniej stracił się gdzieś, z resztą wymiary są umowne i każdy może sobie dopasować rozmiar.  Druga ważna rzecz, o której chcę napisać na początku to mój własny patent na wykonanie motywu: ja nie szyję poszczególnych fragmentów dokładnie a tylko fastryguję w rękach i przeszywam w kilku miejscach złotą nitką tam gdzie będzie ona widoczna (o ile dobrze pamiętam w oryginale chodziło o to żeby wszystko poukładać i przeszyć na maszynie).

Potrzebne będą:
  • kawałki materiału w kształcie kwadratów- 2 kolory po 2 sztuki- to będzie środek,
  • cztery paski materiału z których na końcu wyjdą ramiona gwiazdki- 4 sztuki,
  • skrawki materiału poukładane w trójkąt - 8 sztuk.
  • Materiał podkładowy do którego przyszyjemy cały motyw,
  • Koralik lub inna ozdóbka na środek- według uznania

1). Układamy kwadraty na środku naprzemiennie kolorem tak jak na zdjęciu. Ja na brzegach fastryguję sobie tak żeby mi się nie rozpadały. Potem złotą nitką zszywam krzyżykiem brzegi kwadratów na spodzie tam gdzie jest środek motywu, tak żeby wszystko się trzymało, na końcu maskuję to koralikiem.

2). Na każdej stronie nakładamy paski materiału. Z reguły odmierzam sobie jakąś miarką, tak żeby było równo. Można przyszyć, ale ja tylko przyczepiam szpilką bo i tak paski będą przeszyte w momencie przyszywania trójkątów.
3). Przyczepiamy trójkąty, oczywiście wyjmuję delikatnie szpilki trzymające paski. Zawsze najpierw przyczepiam wszystkie trójkąty a potem przyszywam, żeby można było coś poprawić gdyby było nierówno.
Jak widać na zdjęciu trójkąty zaczynają się albo na rogach, albo w miejscu gdzie spodnie kwadraty się łączą.

4). I tak dookoła jak mam wszystkie to przyszywam je do całości, małe szwy złota nitką.

Do tych kartek używam materiałów- wtedy powinno się je złożyć na czworo- tak żeby na wierzchu nie było surowych brzegów- ja żeby było cieniej, i żeby się lepiej szyło robię tylko zakładkę a potem składam w zależności od potrzebnego kształtu (w przypadku pasków nie składam, jest tylko zakładka).
Zamiast materiałów używam też wstążek, wtedy brzegi są ładne i składam tylko na pół lub na trójkąt a pasków nie składam wcale.
Mam nadzieję że jasno napisałam.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Urokliwe kilka szmatek

Dziś zaprezentuję kartki świąteczne, które w tym roku pokusiłam się zrobić sama i które po zaopatrzeniu w życzenia roześle do bliskich. Karki są zrobione metodą patchwork i ponieważ nie jest to mój autorski pomysł, najpierw kilka słów na temat źródła tychże:
Wiele lat temu moja mama kupowała sobie "Kolekcję dobrego szycia" - chyba większość z nas kiedyś jakaś kolekcję kupowała - było tam wiele cennych uwag na temat szycia i krojenia oraz tyle samo pomysłów na różne wspaniałe drobiazgi i wykończenia.
W jednym numerze był przepis na piękne bożonarodzeniowe, patchworkowe kartki.
Parę lat temu wykorzystałyśmy z mamą ten pomysł i w tym roku postanowiłam, że do niego powrócę, niestety strony z pomysłem zaginęły w akcji i jedyne co się po nich ostało to jedna jednyna kartka świąteczna:
Nic to pomyślałam sobie i postanowiłam, że odrobię karteczki na podstawie tej jednej i przez weekend zrobiłam 7 motywów. Pierwsze dwa to takie koty za płoty raczej nie nadają się do niczego, ale pozostałych pięciu to już się nie wstydzę. Ponieważ gapa ze mnie nieprzeciętna i robiąc przedkartkowe zakupy zapomniałam o kartonach, pierwsze karteczki dopiero dziś doczekały się oprawy, oto one:




Gdyby  ktoś był zainteresowany sposobem przygotowania karteczek, to podzielę się w najbliższym czasie - zdjęcia dokumentujące powstawanie motywu zamieszczę przy okazji kolejnego wpisu, dziś już jestem za bardzo zmęczona.
A i na koniec powiem tylko, że Mikołaj o mnie nie zapomniał, i przyniósł mi dokładnie to co sobie zamarzyłam- ale o tym też w przyszłości, ponieważ jest to ściśle związane z moją kolejną świąteczno-wytwórczą szajbą. Dobranoc.