niedziela, 29 maja 2011

Ile kosztuje szczęście ?.......

Jak się trafi..... to w supermarkecie można za 7,80 nabyć sześć sztuk żółtego szczęścia.....
I mimo że, to szczęście jest dość ulotne, dopóki choć jedna sztuka szczęścia jest w grze, zabawa trwa w najlepsze, a w oczach małego rudego psa widać jedno wołanie: "KOPNIJ PIŁKĘ"





Reszta futrzastej gawiedzi nie podziela Maksowej euforii i spokojnie się wyleguje, zażywając kąpieli słonecznej.

sobota, 21 maja 2011

Totalna zmiana koncepcji

Już kilka dni zbieram się żeby napisać i jakoś nie wychodzi.....
Nie będzie czerwonego sandrowego sweterka- przynajmniej w najbliższej przyszłości. Zmieniłam zdanie i postanowiłam zrobić coś podobnego do MIETTE. Będzie to coś podobnego, bo w zasadzie tylko się wzoruję na efekcie końcowym. Wzór przeczytałam a i owszem, ale dziergam po swojemu, mam prawie całe plecki, ale niestety nie mam jeszcze zdjęć. Mam nadzieję że niebawem to uzupełnię....

Dziś jeszcze słówko kulinarne, jeśli ktoś lubi ciasta i rabarbar, powinien koniecznie wypróbować TEN przepis z blogu moje wypieki. Ciasto proste, szybkie (przygotowanie zajęło mi chyba 30 min, łącznie ze zrywaniem rabarbaru ) i co najważniejsze pyyyyyyyycha!!!!! Lekkie, rozpływające się w ustach, w sam raz na lato. Zdjęcia również nie mogę zamieścić - zbyt szybko zniknęło:)) Następne ciasto z tego przepisu, planowane z podwojonej lub potrojonej porcji :))

niedziela, 15 maja 2011

Zmagania z karminem

Zacznę od tego, że posiadam już jeden sweterek według sandrowego wzoru, zrobiła mi go mama w czasach kiedy do drutów mnie ciągnęło, ale odwaga pozwalała dziergać jedynie czapki. Lubię go bardzo, uważam, że jest bardzo kobiecy- mama po zakończeniu roboty i przymiarce była zdziwiona, bo jak sama powiedziała dziergało się powoli, a tak zwany zezwłok wygląda na za duży i bezkształtny.
Posiadam jedno zdjęcie w tym sweterku, mało na nim widać i jeszcze na dodatek pomagam  składać prezent choinkowy mojemu chrześniakowi, ale co tam

A teraz już do rzeczy, wczoraj zakończyłam przewijanie włóczki ze zwoju. Dziś nabrałam oczka. Na pierwszy ogień poszła koronka- tak aby zorientować się ile trzeba będzie nabrać oczek na poszczególne fragmenty , przerobiłam jeden z powtarzających się motywów. Odczucia - mieszane: jedno jest pewne-  nigdy nie miałam takiej cienizny w rękach, drugie prawdopodobne- będzie dziergało się powoli, niepewność natomiast pojawia się w doborze drutów. Chciałam aby bolerko było lekkie i celowo wzięłam grube (jak na tę włóczkę ) druty 3,5, teraz zastanawiam się czy koronkowych brzegów nie zrobić na drutach 2,5, a fragmentów gładkich (plecy przody rękawy) na 3,5.
Pierwsza próbka nie wygląda zachęcająco:
Liczę  na to, że z upływem rzędów "ręka mi się wyrówna" :)

niedziela, 8 maja 2011

Komplecik dla Królewny Ociupinki ;)

Zanim przejdę do tematu, obiecane zdjęcia fioleciku na ludziu:
Zdjęcie trochę niewyględne,  miałam pomysł aby zrobić je w plenerze, ale nie odważyłam się.
Zanim aura pozwoli na noszenie bluzeczki, muszę koniecznie zakupić bieliznę w dopasowanym kolorze :)

A teraz już komplecik. Królewna Ociupinka to córeczka mojej kuzynki- Kasia, postanowiłam się odwdzięczyć za puszki do decoupageu, które mam dzięki Kasi właśnie i z resztki włóczki zrobiłam dla Kasi sweterek i czapeczkę.

Sweterek zrobiony jest według projektu autumn leaves  , projekt łatwy, choć inna grubość włóczki spowodowała, że nie stosowałam się do narzuconej ilość oczek. Czapeczka robiona z głowy, wzór listków zapożyczyłam ze wzoru sweterka, a potem kombinowałam. Nie wiem jeszcze czy dopasowałam się rozmiarowo, ale powiem już teraz, ze dzieragnie dziecięcych ubranek bardzo mi się spodobało. Pewnie jeszcze coś dla królewny wydziergam :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za wszystkie miłe komentarze :)

sobota, 7 maja 2011

Złośliwość przedmiotów martwych

Wczoraj powiedziałam pewnej przemiłej osóbce, że dziś zamieszczę na blogu zdjęcia fioleciku na ludziu i ..... w aparacie padły baterie. Baterie się ładują, a ja jestem trochę zła, bo mam jeszcze coś do pokazania- jeszcze mniejszy fiolecik :)
Mam nadzieję, że jutro się uda  :)

środa, 4 maja 2011

Fiolecik...

Miałam napisać wczoraj, bo wczoraj bluzeczka była już prawie gotowa, no właśnie PRAWIE. Skleroza nie boli , ale bardzo utrudnia życie... Majówkę spędzałam u rodziców i choć wiedziałam, że będą mi potrzebne , nie zabrałam drutów z żyłką, a moje domowe dziewiarki (mama i babcia) dziergają tylko na prostych. No i wszystko jasne....
Przód i rękawy skończyłam wczoraj, pozszywałam i do siatki,  przed chwilą wydziergałam plisę dekoltu i jest....
W pierwszym zamyśle bluzeczka miała być gładka z dekoltem w łódkę, po zakończeniu tyłu, stwierdziłam, że jakiś ozdobniczek by się przydał, no i wymyśliłam zestaw rombów :)
Choć zdjęcia tego nie pokazują (mam wrażenia, że bluzka wygląda na płaskim jak bezkształtna masa), dzianina ładnie układa się na ciele. Postaram się jakieś zdjęcia na ludziu zamieścić jak tylko ktoś mi je zrobi.
Pierwszy raz dziergałam z bawełny, włóczka "ALIZE bahar batik design" bardzo przyjemna: dzierga się fajnie- no może na stalowych drutach troszkę się śliska, milusia i bardzo wydajna. Sama włóczka nic a nic się nie rozciąga, natomiast całość dzianiny pod wpływem swojego ciężaru ładnie się układa. Zużyłam 2,5 motka z pozostałości planuję jakiś dziecięcy projekt.

A teraz kolejne dziewiarskie palny, kupiłam alpakę:
Kolor, choć strażacki w rzeczywistości bardzo ładny, zdjęcie tego nie oddaje     :(
Zamierzam z niej wydziergać sweterek a właściwie bolerko, wzorowane na tym  sandrowym projekcie:

Będzie krótsze i z krótkimi rękawami, no i zapinane jakąś zapinką a nie wiązane z tyłu.

Pozdrawiam wszystkich wiosennie, i dziękuję za to, że mnie odwiedzacie :))