czwartek, 18 lipca 2019

Cosie

Nie ma mnie, bo praktycznie nie wychodzę z pasieki, no dobra takie stwierdzenie jest mocno na wyrost, ale fakt jest taki, że ten sezon jest dla mnie bardzo obfity w różne doświadczenia...
Druty leżą w kącie, Tour de fleece przechodzi mi koło nosa, miałam co prawda nie miałam ambicji żeby uczestniczyć, ale po cichu chciałam choć kilka razy zakręcić kołem (w sumie miodarka też się kręci ;) ), ale żeby tak całkiem nic, to jeszcze nie jest....
Jest nawet coś i to kilka cosiów....
Po pierwsze serwetka.... skusiłam się porwać na frywolitkową serwetkę...



Zaczynając myślałam, że zejdzie mi kilka lat zanim ją skończę, a tu robiłam długo nie powiem, ale okazało się, że przyrasta tak szybko, że można powiedzieć, że powstała ciurkiem. Nie było jakichś innych projektów w między czasie. Co prawda w gazetkowym wzorze opuszczałam niektóre rzędy z obawy przed marszczeniem się robótki na końcu i nie doszłam do końca wzoru, po prostu w którymś momencie stwierdziłam, że taka wielkość jest OK. To co najgorsze w tej robótce, to chowanie nitek, czyli jak przy każdej, a tu przy każdym okrążeniu są 2 do schowania....

Teraz powiało mnie w stronę biżuterii... cel jest taki, aby zrobić kilka drobiazgów pod sprzedaż charytatywną...




A teraz o pszczołach, a jakże....
Pasieka mi się w tym roku przymusowo rozrosła, dobrze, że nadążyliśmy z produkcją i malowaniem uli (choć z tym malowaniem, to nie do końca). To jedne z ostatnich...


Zdjęcie zrobione praktycznie podczas malowania, nawet je założyłam dennicy, ani daszku, więc ul po prostu wygląda jak kilka klocków, ale trudno się mówi...


Tu też fota nie najlepsza, tym razem kiedy ul stał jeszcze w magazynku, a obok widać piętrzące się ramki (to na nich pszczoły budują swoje plastry). Jak widać trend jest taki że na ulach malowane są rośliny miododajne, maki każdy rozpoznał, a tu prezentuje się dzielżan ogrodowy...



A tu gryka jak śnieg biała ;)