Pokazywanie postów oznaczonych etykietą falkland. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą falkland. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 listopada 2015

Nie ma tego złego...

Zaczęło się fatalnie, ale to taki horror z happy endem...
Już dawno temu pisałam i może nawet pokazywałam 4 motki przędzionego falklanda, który poszedł do farbowania naturalnego. Najpierw zagotowałam z wywarze z krwawnika, spodziewając się seledynowej zieleni, ale przez  mój kompletny brak doświadczenia  ałunowa bejca wyciągnęła z wywar jedynie brudnożółty kolor (tak dziś już wiem, że żelazo i miedź wyciąga zielenie z wywaru)... Cóż było robić, do chemicznej farbki bałam się rzucać, postanowiłam poczekać i postawić na w miarę pewny efekt z orzecha włoskiego....



Kolor, cóż spodziewałam się znacznie mocniejszego, ale nie narzekam.... Pojawił się tylko problem z przeznaczeniem tej wełny, początkowo planowałam obszerny golf z celtycką plecionką, ale efekt farbowania wydał mi się za mało wyrazisty, abym taką dzianinę mogła nosić przy szyi, bez podejrzewania mnie o bycie upiorem...
Koniec końców postanowiłam ożywić całość wrabianym karczkiem (w tej roli śliwkowy fabelkowy motek, pozostający po jakichś skarpetach) i postawiłam na Epistrophy autorstwa Kate Davies. Kocham wzory Kate i samą Kate, więc ochoczo przystąpiłam do pracy i nie poddawałam się mimo przeciwności...

Kardigan ma pewne niedoskonałości (to nie jest wina wzoru- dziergałam go po swojemu) i pewnie gdybym dziergała po raz drugi, to i owo zrobiłabym inaczej, ale nosi mi się go dobrze i jestem zadowolona.... W kwestii technicznej- cięty jest tylko karczek, dół robiłam tam i z powrotem, rękawy są nabrane tymczasowo na wysokości pach, a po zakończeniu korpusu (i wypruciu tymczasowej nitki) dziergane w dół.



Być może spódnica, niekoniecznie koresponduje kolorami ze swetrem, ale stwierdziłam, że do szkockiego wzoru spódnica w kratkę jest obowiązkowa ;)

niedziela, 12 kwietnia 2015

Szachowy szal

Pisałam już o nim kilka razy, ostatnio wspominałam, że jestem na finiszu... Skończyłam w wielkanocną sobotę, musiał odleżeć swoje w oczekiwaniu na zdjęcia - brak czasu...



Materiał - moje falklandzie motki poszły prawie oba, został mi maleńki żółty ogryzek. Druty 3,75mm mam wrażenie, że mogłam wziąć mniejsze do tego metrażu. Wzór dobrze znany- szachownica- improwizowany, być może uda mi się go spisać.



 Jest go trochę- jest mojego wzrostu, ale to dobrze będzie się czym opatulić w stosownym czasie.


A jako zapowiedź nowości, wystąpi świeżo ukręcony moteczek- to BFL pierwszy z serii "wedlowskich" moteczków. Od razu napiszę, jeśli komuś ta włóczka wychodzi na ekranie szaro-  jest koloru gorzkiej czekolady.


I na koniec zdjęcie z czworonożnym kibicem moich dziergadeł ;)

Miłego końca tej pięknej niedzieli życzę :)


wtorek, 10 lutego 2015

Czasami lepiej rzucić w kąt

Jakiś czas temu uprzędłam sobie 2 kolororwe motki z falklandzkiej wełny i planowałam zamienić je na ponczo, a potem wielkie szalisko...
Pamiętam, że szukałam wtedy jakiegoś prostego wzoru, ale mi nie szło, a robótka dopiero zaskoczyła kiedy wymyśliłam coś z "fajerwerkami", konkretnie to. Dziergało mi się dość szybko i nawet miałam już trochę, jednak cały czas prześladowała mnie myśl, czy czasem to nie jest kiczowate. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami tutaj i czytelnicze zdania również były podzielone. Jedni woleli by wzór był prosty i na pierwszym miejscu był kolor, innym taki stan rzeczy się podobał... A ja rozdarta jak ta żaba, nie wiedziałam co zrobić i aby dać sobie czas na podjęcie decyzji, rozgrzebaną robótkę schowałam do szuflady. Pewnie leżałaby sobie tam dalej, gdyby nie dziergana aktualnie, zimowa wersja szachownicy. Gdy schodziłam już do ściągacza, dostałam olśnienia i oczami wyobraźni zobaczyłam przekalkowany wzór, na tym moim nieszczęsnym szalisku. Jak już to w wyobraźni zobaczyłam wzięłam druty, drugi motek falklanda i zaczęłam dziergać...


Zdjęcie zrobione telefonem kiepskie, ale  pokazuje oba zaczątki szali, tak żeby można było zobaczyć i wybrać który lepszy. Jak na razie wydaje mi się że ten nowy wzór (po prawej) jest lepszy, jest spokojniejszy, rzeczywiście pierwsze skrzypce gra w nim kolor i co ważne brzegi dzianiny zwijają się w niewielkim stopniu...
Szal z lewej strony zdjęcia, jeszcze nie jest spruty, ale jego los wydaje się przesądzony, być może kiedyś do niego powrócę, ale ze spokojniejszą włóczką. Mam też cichą nadzieję, że jeśli uda mi się dokończyć szachownicę w szalowej wersji, spiszę wzór, na wypadek  gdyby komuś wydał się warty dziergania...

piątek, 7 listopada 2014

Jestem na Falklandach

.... tylko jeśli o wełnę chodzi...
Yadis wymyśliła "piątek prządek", czyli cykliczne pokazywanie własnego wełnianego urobku...
Choć pedałuję i to nawet całkiem solidnie, jakoś ta piątkowa data nie zawsze mi odpowiada.... No ale dziś się zmobilizowałam i pokazuję hurtowo urobek z trzech ostatnich piątków...




Kolory na zdjęciach nie są adekwatne, strzelałam z lampą, niestety o tej porze roku, złapać dzienne światło poza weekendem graniczy z cudem....


Stan na dzisiaj jest większy, ta szpulka jest już pełna i drugiej mam jakieś 2/3.... więc całkiem niedługo będę te wszystkie motki farbować, co oczywiście udokumentuję ;)

poniedziałek, 22 września 2014

Czy nie za dużo szczęścia??

Staram się uniakać przesady, nie lubię za dużo biżuterii, zbyt dużo perfum itp... w dzierganiu trzymam się zasady- "gdy dużo koloru, mało wzoru", ale....

Jak już pisałam kolorowy falkland, farbowany i przędziony był na pstrokate ponczo...

dla przypomnienia czesanka

Oba moteczki w komplecie

Na samym początku miało być bardzo pstrokate, potem miały być pasy... ostatecznie udzierg przestał być nawet ponczem... Po prostu zakochałam się z szalu e-wełenki, a do tego stwierdziłam, że taki szal ma o wiele więcej zastosowań, no bo można go nosić jako ponczo, ale można też jako szalik, a i Maksiu się na pewno nie obrazi jakby go przykryć gdy zimno ;)
Przed przystąpieniem do pracy głos rozsądku wmawiał mi że wzór musi być jak najprostszy, prawe i lewe w jakiejś kombinacji, aby dzianina się nie zwijała, nawet próbowałam coś rozpisać.... zaczynałam i prułam na zmianę i nie szło, a szal Kariny dalej siedział mi w głowie i któregoś dnia poddałam się tej myśli, wyciągnęłam z szafy Sandrę, wcale nie "pierwszej świeżości", ciut pozmieniałam (przede wszystkim zastosowanie) i dziergam....

mniej więcej to - było w Sandrze dołem swetra, dzierganym w poprzek
Dziergam i zastanawiam się, czy aby nie zbyt wiele wszystkiego w tej dzianinie, czy nie jest kiczowato, czy nie lepsze byłyby prawe i lewe...
Nie wiem czy skończę, muszę to dalej przegryźć....

Z innych robótek, nie dziewiarskich, uplotłam sobie segregator...

Choć on trochę dziewiarski, bo widać co się w nim mieści
No a storczyk- imieninowy prezent, w tym roku, goście mnie zastorczykowali, dostałam jeszcze różowego... biorąc pod uwagę że mam jeszcze jednego od paru lat, to chyba orchidarium co?

czwartek, 17 lipca 2014

W tych pięknych okolicznościach przyrody

Wydziergałam sobie  kolejną chustę.
Udzierg był testem wzoru, pierwszy raz zdarzyło mi się być testerką i  muszę powiedzieć, że testowanie dla Iwonki to sama przyjemność :) Początkowo chusta miała być prezentem dla ciotki, ale jak już wydziergałam to żal mi się z nią rozstać....




Konkretyzując - wzór to Sorberry Shawl autorstwa Iwony Eriksson, włóczka to Alpata t/25 Ipse padova, chyba jej już nie produkują, albo ja nie spotkałam, a szkoda bo to świetna włóczka, ja wygrzebałam  motek ze starych zapasów ;)


Zmieniając temat i nawiązując do trwającego tour de fleece....  pedałuję naprawdę mało- jakoś trudno mi się zmobilizować w tym roku, ale  uprzędłam pierwszy falklandzi motek.


Metraż to 351m/100g, navajo ( dla nie- prządek: w dzianinie kolory będą układać się w paski) i chyba nieźle wygląda skoro Borys postanowić złamać swoją żelazną zasadę i zapozować do zdjęcia, ;)


A tu zbliżenie na kolory, no bo na pierwszym zdjęciu Car mógł swoim blaskiem trochę przyćmić urodę włóczki :P Drugi motek się przędzie ;)

wtorek, 8 lipca 2014

Trochę o włóczkach...

To nie jest tak, że nic nie robię, robię i nawet coś skończyłam, choć na publikację musi jeszcze poczekać, a poza tym dużo pruję- no to już sami wiecie jak to jest....
Ale dziś nie o tym... w weekend ruszył Tour de France, a wraz z nim Tour de Fleece.... ja swoje wyścigi zaczęłam wczoraj...


Co prawda, zaczęłam trochę nie fair, bo szpulka nie była pusta, ale uprzędłam i jeszcze zdublowałam, mam 70g moteczek podwójnej alpaki suri- 150m.... Miałam prząść tę alpakę do dna w pudle, ale pofarbowałam sobie trochę wełny... no jak już pofarbowałam to nie dałam rady się zmobilizować żeby chociaż 2 szpulki uprząść tej alpaki (tym bardziej, że czeszę na bieżąco, więc idzie dość wolno).


Rzeczony falkland... farbowany był z myślą o fraktalu i pstrokatym ponczo, ale im dłużej na niego patrzyłam tym więcej miałam wątpliwości do przędzenia na pstrokato... w końcu spokojna część mojej natury wygrała, przędę pod navajo...


Można powiedzieć że to mój dzisiejszy udział w TdF, jeszcze nie koniec, ale za niedługo i tak nie będzie można zrobić zdjęć...

Przechodząc do spraw innych, jeśliby ktoś, chciał sobie zrobić firanki do kuchni takie jak moje, to zapraszam zmobilizowałam się i rozpisałam wzór. Co prawda nie jest on jeszcze przetestowany (jakoś nie mogłam się powstrzymać i cierpliwie czekać) więc jeśli ktoś znajdzie jakiś błąd,  proszę o info, proszę też się ze mnie nie śmiać, ja wiem ten wzór pewnie jest mało profesjonalny, ale wiadomo jak to jest jak coś się robi po raz pierwszy..... bądźcie wyrozumiałe, plizzz.....

No i na koniec nie odmówię sobie przyjemności z pochwalenia się, jaki sobie prezent zrobiłam ;)


Zakupiłam sobie spinkę do dzianin, ręcznie robioną, z poroża :) Szpila pochodzi z Drewutni Emila i jest absolutnie wyjątkowa.