niedziela, 30 czerwca 2013

Tour de fleece dzień pierwszy

Wystartowałam z szetlandem


Przędzie się świetnie :)



Docelowo ma być to włóczka navajo, użyta do wrabiania z prezentowanym wczoraj finnishem...

sobota, 29 czerwca 2013

Wpadłam z ciąg...

Nie, nie alkoholowy.... z resztą z powodu łykanych "landrynek" bliżej mi do abstynenta niż alkoholika...
Ciąg jest koralikowy!!!! A kilka dni temu odnalazłam formę koralikowania, która jest szybsza i łatwiej strawna od szydełkowych sznurów, chyba znalazłam też formę biżuterii, która nie obarcza, rąk, nie dynda na szyi, ani wokół niej..
Proszę Państwa oto moja pierwsza broszka....



Poza tym wczoraj przyszły pyszności od E-Wełenki .... Merynos superwash, BFL oatmeal i czarny finnish...


Mięciusia paczucia trafiła idealnie na czas, bo dziś zaczynają się WYŚCIGI!

Miłego pedałowania zatem ;)

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozgrzewka....

Już niedługo Tour de Fleece... już zacieram ręce... nogi też ;)
A prząść będę miała co, bo dostałam fantastyczny  prezent od Rosy Caniny   jakim jest oczywiście runo jej prywatnych misiowatych królików




Mogłabym długo opisywać jakie to runo jest wspaniałe, mięciutkie i delikatne, ale nie będę, tego wrażenia podczas obcowania z tym włóknem nie da się po prostu pisać... No rarytas i już...
A jak ktoś by chciał pooglądać dawców mojego runa, to może zajrzeć TU , będzie piękna włóczka bo, od szczęśliwych królików ;) 
Ewciu, jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję :)

A tymczasem żeby "wyzerować licznik", uwolniłam szpulki ...



To włóczka z polskiego baranka (jeszcze od Pana Romka), około 240m/100g, moteczki ważą łącznie 180g.... Takich moteczków będzie więcej, bo mam zamiar uprząść na sweter... o TEN  więc jeszcze trochę moteczków potrzebuję, konkretnie 5.... a może więcej, żeby tak czasem nie brakło???

niedziela, 16 czerwca 2013

Uwaga- koszmarne zdjęcia!

Dałam się w końcu skusić, na wyrób biżuterii z koralików... Powstało kilka bransoletek, a że sama bransoletek w ogóle nie noszę, urobek został już podarowany.... Dokumentacja fotograficzna jest mizernej jakości, nie miałam aparatu pod ręką, a telefon to tylko telefon....



W roli mistrza drugiego planu występuje Car Borys... a jakże....

A potem było tarzanie się po trawie...



I groźna mina, żeby podkreślić, kto tu rządzi ;)


niedziela, 9 czerwca 2013

Kurica niby nie ptica, ale na skarpetkach ładnie wygląda

Wiem, że aura nie sprzyja noszeniu tej części garderoby, ale Rok Skarpety rządzi się swoimi prawami :P



To moje  drugie podejście do tego wzoru ( Pisqu autorstwa  Leslie Comstock) tym razem udane :) choć gdybym miała je robić jeszcze raz, zrobiłabym kilka modyfikacji- po pierwsze źle wyliczyłam długość stopy i w efekcie nie zmieściłam całego wzoru (w opisie zamieszczona jest tabela z instrukcją ile powtórzeń wzoru wychodzi na stopę o danej długości). Poza tym klin na stopie ( bo zamiast dwóch klinów po bokach jest jeden na podeszwie) przy moich malutkich stopach przydałoby się go zbierać w co drugim, a nie jak w oryginale w co trzecim rzędzie, ostatecznie wyszło nieźle i świetnie się noszą.



Życzę wszystkim dobrej niedzieli, takiej słonecznej jak u mnie...



środa, 5 czerwca 2013

Jak się nie spodoba na brudno, to i na czysto trudno...

To powiedzenie mojej babci, tyczy się co prawda sympatii i antypatii międzyludzkich, ale do tematu kolorów też pasuje...
Wczoraj farbowałam wełnę ( o czym spora część czytelników już pewnie wie- klik) a kolory wyszły właśnie trochę brudne....

 Nie wiem czy przyznawać się jaki efekt chciałam osiągnąć, bo doświadczone farbiarki pewnie się uśmieją, ale co tam.... tak chciałam i nawet na papierowym ręczniku tak było.... a na wełnie jest jak widać ;) Od razu na usprawiedliwienie dodam, że w tworzeniu barw mam nawyki malarskie i mieszając kolory działam analogicznie jak przy malowaniu obrazów...

Z efektu farbowania jestem jednak zadowolona




 A gdyby komuś puchatości było mało, to proszzzzzz.....




 Jak co roku mamy nowy przychówek, teraz później niż zwykle, z powodu późniejszej wiosny..... nie chcieliśmy urządzać królikom randek na mrozie ;) a raczej nie chcieliśmy aby w mroźnej aurze rodziły się maluchy :)

 A na koniec mała dygresja koralikowa....
Większość bloggerek zawzięcie nawleka i szydełkuje piękną biżuterię, ja noszę rzadko, więc byłam na uroki koralików odporna, do czasu kiedy urwał mi się breloczek do kluczyków....
Poszperałam w interencie, popatrzyłam, jakimś cudem koraliki też się znalazły (niestety kordonek znalazł się niepasujący)...


Nie powiem, że ta robota mnie oczarowała, bo już wiele razy pisałam, że na szydełku dziergać nie lubię no i samo nawlekanie dość czasochłonne jest, ale od czasu do czasu powraca do mnie myśl, żeby się tak porwać na coś większego....