Dziś będzie o kuchni, a konkretnie o kuchennych oknach... Zazdrostki to dla mnie obowiązkowy element wystroju kuchni, więc gdy wyprowadziłam się na swoje, Mama uszyła mi piękne liliowe, mereżkowe, zazdrostki (moja kuchnia jest w kolorach białym i liliowym, przede wszystkim). Po pewnym czasie, te piękności liliowe były tylko w mojej pamięci, a ja zaczęłam planować zmianę. Początkowo marzyły mi się, zazdrostki podobne do tych, które widziałam u E-wełenki, ale po namyśle, zrezygnowałam z dużego projektu richelieu, bo jakoś tak mam, że kończę tylko maciupkie hafty, a każdy ambitniejszy projekt ląduje rozbabrany w szufladzie. I pewnie planowałabym dalej, gdyby nie chęć posiadania własnych pomidorków, gdy zasadziłam sobie maleńki krzaczek pomidora koktajlowego, okazało się, że płótno, nawet z mereżkami, jest za mało przepuszczalne dla roślinki, odsunęłam mu więc zasłonkę na bok, a sama zaczęłam planować coś ażurowego...
Dziergałam z Arii Ariadny na drutach 3mm, wzory składałam sama i aż dziw, że poszło mi całkiem gładko i w zasadzie już próbka odpowiadała zamierzeniom...
Zdjęcia pod światło, niestety pokazują mało szczegółów, dodam, tłumacząc mnogość pojemników na parapecie, że moja kuchnia ma 4 metry kwadratowe, parapet jest dla mnie cenną powierzchnią użytkową..
A tak, krótsza firanka wygląda na plaskacza.... jak się okazuje, wydziergać można wszystko, no może prawie wszystko...
Dziergałam z Arii Ariadny na drutach 3mm, wzory składałam sama i aż dziw, że poszło mi całkiem gładko i w zasadzie już próbka odpowiadała zamierzeniom...
Zdjęcia pod światło, niestety pokazują mało szczegółów, dodam, tłumacząc mnogość pojemników na parapecie, że moja kuchnia ma 4 metry kwadratowe, parapet jest dla mnie cenną powierzchnią użytkową..
A tak, krótsza firanka wygląda na plaskacza.... jak się okazuje, wydziergać można wszystko, no może prawie wszystko...