poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Klasyka gatunku

Miałam przyjemność (po raz kolejny) testować wzór na skarpetki dla Iwonki...
Poszło gładko i dzierganie tych skarpet było wielką frajdą, a kontakt z Iwonką jak zwykle w takich sytuacjach właściwie na bieżąco co bardzo ułatwiało sprawę.
Iwonka zaprojektowała wzór tak, aby palce i pięta były w kontrastowym kolorze, co świetnie ożywia całość i wraz z ozdobną stopą i cholewką świetnie się uzupełnia, ażur w części głównej skarpet powoduje, że ten wzór jest raczej dedykowany dla włóczek jednolitych, lub nieprzesadnie pstrokatych...


Ja postawiłam na bardzo typowe zestawienie, szarości i czerwieni, można powiedzieć klasyka gatunku, ale malinowy odcień dropsowego fabelka, powoduje, że nie jest bardzo nudno, szarość jest phildarowska. Włóczki to "resztki" po dzierganym na początku wiosny  swetrze, więc mam komplet....


Wzór jest już dostępny na ravelry i w sklepiku Iwony Eriksson- This is Halloween socks.
Jest bardzo prosty- po jednym przerobieniu dziergałam z pamięci, pięta jest robiona niemieckimi rzędami skróconymi, dla tych co nie umieją (tak jak ja przed testem) Iwonka przygotowała stosowny film z instruktażem.  Wzór ma też taką zaletę, że całość motywu powtarza się po niewielkiej liczbie okrążeń, dzięki temu, przy moich maleńkich stopach nie musiałam obcinać wzoru na stopie, to samo tyczy się długości cholewki, można swobodnie dostosować jej długość.
Kolory chyba najprawdziwsze na "płaskim" zdjęciu.


I to wszystko na dzisiaj, miłego świętowania....


czwartek, 4 sierpnia 2016

Pieśce....

Rzecz tylko pozornie będzie o lisach (choć Ci co znają mnie znają bliżej, wiedzą że mam darzę te zwierząta sympatią)...
Kiedy Karina wspomniała o czesance lisa polarnego, od razu wiedziałam, że muszę jej spróbować, nawet jeśli tylko piesiec jest w nazwie i kolorze, a w DNA czesanka ma najprawdziwszą owcę, prosto z Islandii...
Czesankę oczywiście nabyłam, potem długo leżała, potem zaczęłam prząść, a szło mi bardzo, wolno... Zaczęłam prząść pod metraż okołoskarpetkowy, z myślą o tym wzorze, jako kolor kontrastowy, miał wystąpić brązowy BFL, który w dużej ilości pozostał mi po nelumbo.... Niestety po pierwszym motku okazało się, że owszem włóczki metrażowo przystają ale, w charakterach są totalnie różne (BFL był znacznie bardziej puchaty), mieszać tej pięknej kości słoniowej, z jakąś typowo skarpetkową włóczką, trochę się bałam...., tak więc sweter prządki powstał z fabrycznych włóczek (pokażę kiedyś obiecuję), a ja niespiesznie przędłam sobie pieścowe motki, ostatni powstał w tegorocznym Tour de fleece....



Wszystkie motki to włóczka 3ply navajo, w każdym ponad 400m włóczki, różnie ponad, ale nie są to jakieś wielkie różnice...

No ale, żeby na jednej włóczce nie skończyć, to teraz będzie czekoladka... a w tej roli mój ukochany szetland....




Motek również powstał w niedawno zakończonym tourze, to również włóczka przędziona na sposób łańcuszkowy, mierzy 350m w 100g... Na razie jedynak, ale będzie miał braci, najwięcej czarnych, ale i szary i jeszcze białasek  się znajdzie...

No i jeszcze rzutem na taśmę upchnę skarpetki... zrobiłam sobie, takie gładkie, zwykłe, za to mieniące się wszystkimi kolorami tęczy...



Włóczka to zitron trekking xxl- gdy ją ujrzałam,  nie mogłam nie kupić (kolory prawdziwsze na "płaskim" zdjęciu).
I to już chyba tyle, więcej do tego posta nie upchnę...