wtorek, 30 sierpnia 2011

Prace wykończeniowe

Pewnie już zapomnieliście że miałam na drutach cieniutką karminową alpakę. Ja prawie też....
A tu proszę, zmobilizowałam się i jest, no prawie- trzeba pochować nitki i doszyć guziki, ale już cały asortyment niezbędny do tego celu został zakupiony. Puki co wdzianko prezentuje się tak:
Kolor znowu przekłamany, nie wyrobiłam się zrobić zdjęć przed zmierzchem,tak naprawdę najładniejszy kolor tej włóczki wyszedł na zdjęciach zamieszczonych w tym poście.
Za guziki pewnie zabiorę się jutro, zamierzam skorzystać z genialnego jak mi się wydaje pomysłu CU@5 i wzmocnić listwę z guzikami tasiemką, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jestem umiarkowanie zadowolona, umiarkowanie to nie znaczy jednak słabo czy źle, po chwilowym załamaniu związanym z tym projektem to wręcz rewelacja. Robiąc rękawy, myślałam że nic z tego nie wyjdzie, jednak jest. Ma dwie wady- za ciasno nabrane oczka na rękawy (myślę, że się rozciągną) i nie wiem jakim cudem przody węższe od pleców, ale raczej będę chodzić. Mam nadzieję że jeszcze z raz założę w tym sezonie.
Zmieniam temat bo przynudzam:

BABECZKI MIGDAŁOWO-CZEKOLADOWE

dziś piekłam, wyszły pycha, przepis znalazłam na opakowaniu gorzkiej czekolady Goplana.

 
Gdyby ktoś był chętny podaję :)
Na ok. 12 sztuk
  • 1 gorzka czekolada
  • 2 szklanki (szkl.) mąki
  • 3/4 szkl. cukru (ja dodałam jeszcze cukier wanilinowy, tak by razem było 3/4)
  • szczypta soli
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia (nie lubię proszku do pieczenia i z zasady w każdym przepisie obcinam jego ilość o połowę - mam to po mamie :) tym razem nie zaszkodziło)
  • 1/2 kostki masła
  • 1 szkl. mleka
  • wanilia (jak już pisałam, dałam cukier wanilinowy )
  • 1/2 szkl. migdałów
  • 1 jajko

Rozpuścić masło. Posiekać czekoladę i połowę migdałów.   W jednej misce zmieszać przesianą mąkę, cukier czekoladę, proszek do pieczenia, posiekane migdały. W drugiej misce zmieszać mleko, jajko, masło, wanilię (ponieważ dałam cukier zmieszałam ze składnikami suchymi). Połączyć  wszystkie składniki. Przełożyć do foremek, na każdej babeczce ułożyć pozostałe całe migdały (ja sobie darowałam). Piec 20 min w temperaturze 190stopni.
Piekłam do tzw. suchego patyczka :)
Smacznego :)

A skoro już o słodkościach, znowu zapisałam się na candy tym razem u YarnAndArt.
Nie mogłam sobie darować przepuszczenia takiej okazji sami zobaczcie co jest nagrodą :
Szczegóły TUTAJ
Nie wiem czy już wcześniej pisałam, ale od pewnego czasu moim marzeniem jest nauczyć się prząść. Na razie marzenie odległe. Kiedyś wspomniałam o tym mojej babci, a Ona ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zamiast powiedzieć "dziecko po co ci to" powiedziała "mogłabym cię nauczyć", hmmm gdyby się tak udało wygrać babcia nie miałaby wyjścia, a ja pędem wdarłabym się na strych rodziców w poszukiwaniu kołowrotka, może udałoby się go reanimować :))) Och rozmarzyłam się dobranoc :))

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wrzosowisko, które okazało się ..... cyklamenem

Mam swoją pierwszą farbowankę!!!
Otworzyłam kuferek z włóczkami ob babci i postanowiłam coś pofarbować. Farbowałam z drżącymi rękami, bałam się aby nie sfilcować. Na szczęście włóczka nie straciła nic ze swej urody i stała się chyba jeszcze bardziej mięciutka. Fakt nie pofarbowało się idealnie- tu i tam jest ciemniej lub jaśniej ale i tak jestem bardzo zadowolona.
I jeszcze kolor- kupiłam barwnik wrzosowy, ale hojnie sypnęłam barwnikiem i  wyszedł bardziej nasycony, cyklamen- tak chyba mogę nazwać ten kolor.
Kolory nie odpowiadają rzeczywistości- tak naprawdę są mocne, żywe i takie optymistyczne :)
I jeszcze ciekawy fakt, ten ciemniejszy motek to zupełnie niezamierzony efekt. W pudle miałam kilka gałek włóczki, część ze starannie zapisanymi przez babcię etykietkami, część bez opisu. Gdy przewijałam włóczkę na zwoje odmierzyłam motki o wadze 500g. Żeby mieć pewność, że  włóczki nie zabraknie odmierzyłam jeszcze 100g z trzeciej gałki dbając o to aby grubość włóczki była jednakowa. Już w trakcie farbowania okazało się, że ten mniejszy motek pofarbował się dużo mocniej. Jak zobaczyłam, że włóczka tu i ówdzie ma resztki nici zrozumiałam, że pochodzi ze sprutego swetra. Mam nadzieję, że te 500g wystarczy :)
I jeszcze w gałeczkach- tu widać nierówności w farbowaniu- kolor też nierzeczywisty, choć już bardziej przypominający :)
Teraz słów kilka na temat co z tej wełenki powstanie:
Do niedzieli zdecydowana byłam na AIDEZ firmy berrocco, to z myślą o tym projekcie farbowałam. W niedzielę, myszkując po sieci zobaczyłam TEN kardiganik.... i mam zgryza, niczym ten wierszykowy osiołek- i to kusi i to nęci. Hmm już za jakiś czas, jak zwolnię kilka par drutów, będę musiała podjąć jakąś decyzję.

A teraz ze specjalną dedykacją dla Agi "swettrowe zdjęcia".
Tak wiem, zdjęcia w większości nieostre, ale Bruno ma za przeproszeniem "dynamit w dupie"-  jeszcze raz bardzo przepraszam za brzydkie słowo ale to określenie bardzo pasuje do jego temperamentu. Porusza się najczęściej galopem, trochę kłusem, o stępie chyba nie słyszał. Widoczne na trzecim zdjęciu skoki przez Maksa, są dla niego świetną zabawą - od razu uspokajam ani w tej ani w innych dzikich zabawach obu pieskom żadna krzywda się nie stała. Uwielbia ponadto polować na motyle, no i co mnie bardzo cieszy, załapał na czym polega aportowanie- będzie go można troszkę wybiegać bezpiecznie dla ogółu. Oczywiście trzeba prawie jednocześnie rzucać dwie zabawki w różnych kierunkach, bo Maks też uwielbia aportować.  Brunuś gryzie wszystko i wszystkich - na razie wyszły 4 stałe jedynki - z nadzieją czekam, aż garniturek zębowy wymieni się przynajmniej do wysokości kłów- ale jeszcze ze 2 miechy sobie poczekam. No i szczęście, że człowiek ma dwie ręce, bo psiaki  okrutnie zazdrosne na pieszczoty są :)) Słowem - urocze łobuziaki :)))

Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze :))

wtorek, 23 sierpnia 2011

Ludowo mi :)

Uwaga pewnie Was zamęczę zdjęciami, więc jak dostał się tu  ktoś mało wytrwały, uprasza się o nieczytanie ;)

Dożynki się odbyły, pogoda dopisała, wieniec reprezentujący wieś moich rodziców i moją (nawet gdybym się wyniosła na koniec świata to Grądy na zawsze pozostaną moje :) ) zajął drugie miejsce !! w tym momencie przerwę myśl i pragnę złożyć serdeczne gratulacje wspaniałym kobitkom i kochanej młodzieży, którzy dołożyli wielkiego trudu aby powstał !!
Moje prace oraz prace mamy podobały się bardzo i bez ukrywania powiem szczerze, że sprawiło mi to ogromną frajdę !!
A teraz zdjęcia -
Najpierw zdjęcia zwycięskich wieńcy : Pierwsze trzy miejsca w kategorii wieniec nowoczesny :)
http://www.powiatdabrowski.pl/system/html/IMG_7487-97f85c8e.jpg
 Pierwsze miejsce zdobył wieniec ze wsi Mędrzechów (to również nasza Gmina :) ) niestety nie posiadam zdjęcia tego wieńca, a tę miniaturę zawłaszczyłam ze strony starostwa gdzie znajduje się obszerna fotorelacja i pełen rozmiar zdjęcia.

Drugie miejsce- wieniec właśnie z naszej wioski :) Na marginesie - szydełkowe kwiaty to robota mojej mamy

Trzecie miejsce - wieniec z gminy Radgoszcz
I jeszcze pierwsze miejsce w kategorii wieńce tradycyjne:
Wieniec ze wsi Zalipie- proszę zwróćcie uwagę na kwiecistą szarfę, zaraz wyjaśnię o co chodzi :)

Na dożynkach wystawiono wiele ciekawszych stoisk, prezentujących przedsiębiorczość, rękodzieło i kulturę Powiatu- ja oczywiście skupiłam się na rękodziele :)
Zacznę od jedynej chyba w Polsce "malowanej wsi" Zalipia:

Tak, ten sam rodzaj malunków pojawił się na szarfie- nie będę teraz tłumaczyć jak one powstały i kto je rozpropagował (postaram się opowiedzieć o tym przy najbliższej okazji),  powiem tylko króciutko, że jest to lokalna tradycja i w Zalipiu takie malunki można zobaczyć na domach, studniach a nawet psich budach :) niecierpliwych i ciekawskich odsyłam tutaj klik.


A to już dzieło artystki z Gminy Gręboszów- doznałam wielkiego opadu szczeny jak zobaczyłam tę cudną serwetę dzierganą na drutach :) więc pokazuję .


Rękodzieło z Gminy Szczucin.

No i na końcu przejdę do mojej rodzimej Gminy. Grądy karmiły pysznościami, swojskim chlebem, smalcem, i plackami pieczonymi na blasze-jadłam je ostatni raz w dzieciństwie, kiedy piekła je dla mnie babcia, do takich placków trzeba mieć specjalną kuchnię z blachą- miały wzięcie ludzie stojący w kolejce, z rozanieleniem na twarzy wzdychali, że nie jedli tych placków nawet przez 40 lat  :)
A tu rękodzieło zdolnej młodzieży z Grądów:

A tu już stoisko gminne na którym można było zobaczyć między innymi prace moje i mojej mamy, jak już się można zorientować z powodu koloru namiotu zdjęcia wyszły nie najlepiej.
Zacznę od innych wspaniałych wystawiających:
Tu prace Małgosi -dziewczyny obecnej na zdjęciu powyżej.

Poduchy podpisane, spod spodu wystaje fragmencik obrusów mojej mamy.

Złota książka po prawej stronie jest dziełem kogoś innego :)
Obrazy malowałam strasznie dawno temu, jak znajdę ich zdjęcia na których kolory przypominają rzeczywistość zamieszczę :)
A na sam koniec część dekoracji stoiska ;)
Jeśli ktokolwiek dotarł do końca, gdyby dodatkowo ten odważniak lub ta odważniaczka mieli ochotę na więcej zdjęć - odsyłam na stronę starostwa tam jest ich prawie 400 klik.
Pięknie dziękuję za uwagę, miłego popołudnia :)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Mobilizacja

Pisałam już słów kilka o zbliżających się dożynkach,  po całej akcji pewnością zamieszczę kilka zdjęć z tej imprezy, sama akcja pod tytułem mobilizacja zaczęła się tuż przed długim weekendem, kiedy mojej mamie na spółę ze mną zaproponowano pokazanie kilku naszych wytworów pod szyldem Gminy. Wtedy zaczęła się nasza mobilizacja, bo my z mamą jesteśmy tego rodzaju "rzemieślniczki" co to prawie bez "butów " wiecznie. Te wyroby, które rozdane po rodzinie - nie problem, już większość wypożyczyłyśmy. Ja natomiast staram nadrobić stracony czas i decoupageuję na potęgę: Dokończyłam komplecik z łowickimi wzorami , oto on:

Aby mieć co pokazać powstają jeszcze dwie puchy, jedna drobiowa- już niedaleko do końca. Nawiasem mówiąc, serwetki z tym wzorem zostały zakupione z przeznaczeniem na decoupege'owy zegar, więc w przyszłości powstanie przedziwny komplet :)


Druga puszka jest  z moimi ulubionymi irysami- ta ma najbardziej pod górkę:


W twórczym amoku powstało jeszcze biscornu, ale że ostatnie szwy miały miejsce wczoraj o godzinie 23, pierwsze jego zdjęcia przewiduję już na stoisku :)

Na koniec i w zupełnie innym temacie, zamieszczam pewien wiejski obrazek. Ściernisko u moich rodziców nawiedzili bardzo eleganccy goście- zdjęcia niewyraźne, bo goście byli nieśmiali i nie chciałam zakradać się blisko, żeby ich nie spłoszyć, wszak niekulturalnie jest robić zdjęcia komuś posilającemu się ;)

Bociany to kolejny gatunek zwierząt, który darzę ogromnym sentymentem. Dawno temu, kiedy byłam jeszcze w podstawówce, zimowaliśmy jednego biednego niedobitka. Kajtek nabrał u nas sił, podtuczył się na tyle, aby z powodzeniem przejść następny sejmik (to taka bociania selekcja, przez podróżą w kierunku czarnego lądu). Nie streszczając całej historii, żeby Was tu nie zanudzić na śmierć, dodam tylko, że przed odlotem w daleką podróż Kajtek przyleciał się z nami pożegnać. Od tamtej z uśmiechem spoglądam w stronę każdego bocianiego gniazda, a widoku krążących nad moją głową bocianów ( Kajtka z kolegami) nie zapomnę nigdy :)

piątek, 12 sierpnia 2011

Fragment większej całości

Nie pisałam ostatnio, bo nie miałam co pokazać .... Dziś też tylko falstart, niestety. Pamiętacie jeszcze moje puszki? Właśnie lakieruję komplecik składający się z dwóch puszek i sześciu podkładek. Zaczęło się bardzo prozaicznie- potrzebuję podkładki do pracy, żebym mogła spokojnie położyć kubek z kawą na biurku, a że kupiłam sześć  korkowych podkładek w paczuszce przerobiłam wszystkie od razu- wzór serwetki jest na tyle uroczy że na pewno znajdę im dogodne miejsce - nie oddam nikomu ;)



I jeszcze zdjęcia Bruna- rośnie jak na drożdżach :) na zdjęciach tego nie widać ale wyprzedził Maksa o dobre 10- 15 cm, jak go przywiozłam były równiutkie :)
Psoci, jak nie wiem, ale przecież to taki etap w życiu każdego psa :) Poza tym to sama słodycz :)



Dobranoc :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

Flora rozdaje słodkości

Jak na razie pogoda się poprawiła :) ciekawe na jak długo. Ale dziś piszę tylko po to aby powiedzieć o kolejnym candy, w którym zdecydowałam się wziąć udział, takiej okazji nie mogłam przegapić:

Szczegóły  tutaj  :)

wtorek, 2 sierpnia 2011

W nosie mam takie lato...

Jeśli lato ma nas w nosie, to ja je tez.... Niech sobie lato lepiej przemyśli swoje postępowanie, bo jak się nie zmieni, uznam (uwaga, biorę Was za świadków), że lata nie ma w tym roku i jednocześnie dziergany w tym momencie karmin, będzie ostatnią letnią robótką w tym roku.  Porzucę tym samym piękną bawełenkę, inne zamiary zakupowe i tysiąc pomysłów oraz dokończę leżakujące tympani, a potem dorwę się do tego kufra i rozpocznę produkcję, kardiganów, szali, czapek i innych zimowych atrybutów.
Zatem zimowe dzierganie już niebawem, ponieważ jestem w połowie rękawków:


A tak na poważnie to martwi mnie obecna aura i to wcale nie z powodu nieudanych wakacji.

I jeszcze słówko na temat przepysznych cukierasów, skusiłam się na dwa:
  • u Dag-eSz- szczegóły tutaj
 

  • oraz u Anyi.es szczegóły tu