poniedziałek, 29 września 2014

Garniec irlandzkiego złota

.... vel. dyskoteka....

Niby aż tak bardzo nie błyszczy, ale co ja poradzę, że ten odcień zieleni kojarzy mi się z obrazkami zielonych skrzatów, które trzymając garnce ze złotem, obwieszczają nam tu i ówdzie o dniu św. Patryka (w odpowiednim czasie, oczywiście)....

Pomysł na włóczkę wpadł z internetu, a jakże, bez namysłu pofarbowałam BFL...


Potem było trochę stresu związanego z awarią kołowrotka, ale na szczęście Państwo Kromscy pomogli, szybką radą i błyskawiczną wysyłką części  (za darmo, w ramach gwarancji!), za co jestem im niezmiernie wdzięczna... potem pomógł, mój cioteczny braciszek (hmm braciszek- dorosły mężczyzna, 190cm wzrostu)....
A  potem zaczęło się przędzenie... i ja naiwna myślałam sobie, że włóczkę z koralikami, przędzie się  zwykłą włóczkę tylko, że z koralikami... otóż nie, przędzenie takiej włóczki to przede wszystkim przesuwanie koralików....


Ale ostatecznie udało się i jestem z tej włóczki zadowolona :)


Włóczka, oczywiście 2-ply, ok 560m/110g, te 10 to koraliki... miałam nadzieję, że zbliżę się do metrażu lace, ale jak widać to jeszcze przede mną...


Na zdjęciu koraliki się pochowały, mnie się wydaje, że podczas nawijania wypadały ok raz na zwój na motowidle, stąd szacuję, że są rozmieszczone co 2m...

A z dziergadeł... zrobiłam sobie komin, enterlakiem... wykorzystałam włóczkę zalegającą w szufladzie.


Mówiąc szczerze, nie jestem zadowolona, wyszedł za długi i jakbym się nie starała to sterczy od szyi.... jeszcze nie wiem czy będę szukać amatora czy pruć....


 Z braku modelki występuje królik......

poniedziałek, 22 września 2014

Czy nie za dużo szczęścia??

Staram się uniakać przesady, nie lubię za dużo biżuterii, zbyt dużo perfum itp... w dzierganiu trzymam się zasady- "gdy dużo koloru, mało wzoru", ale....

Jak już pisałam kolorowy falkland, farbowany i przędziony był na pstrokate ponczo...

dla przypomnienia czesanka

Oba moteczki w komplecie

Na samym początku miało być bardzo pstrokate, potem miały być pasy... ostatecznie udzierg przestał być nawet ponczem... Po prostu zakochałam się z szalu e-wełenki, a do tego stwierdziłam, że taki szal ma o wiele więcej zastosowań, no bo można go nosić jako ponczo, ale można też jako szalik, a i Maksiu się na pewno nie obrazi jakby go przykryć gdy zimno ;)
Przed przystąpieniem do pracy głos rozsądku wmawiał mi że wzór musi być jak najprostszy, prawe i lewe w jakiejś kombinacji, aby dzianina się nie zwijała, nawet próbowałam coś rozpisać.... zaczynałam i prułam na zmianę i nie szło, a szal Kariny dalej siedział mi w głowie i któregoś dnia poddałam się tej myśli, wyciągnęłam z szafy Sandrę, wcale nie "pierwszej świeżości", ciut pozmieniałam (przede wszystkim zastosowanie) i dziergam....

mniej więcej to - było w Sandrze dołem swetra, dzierganym w poprzek
Dziergam i zastanawiam się, czy aby nie zbyt wiele wszystkiego w tej dzianinie, czy nie jest kiczowato, czy nie lepsze byłyby prawe i lewe...
Nie wiem czy skończę, muszę to dalej przegryźć....

Z innych robótek, nie dziewiarskich, uplotłam sobie segregator...

Choć on trochę dziewiarski, bo widać co się w nim mieści
No a storczyk- imieninowy prezent, w tym roku, goście mnie zastorczykowali, dostałam jeszcze różowego... biorąc pod uwagę że mam jeszcze jednego od paru lat, to chyba orchidarium co?