niedziela, 19 stycznia 2014

Seria wiewiórczych zdjęć

Chyba można powiedzieć, że mamy nowe zwierzątko przydomowe, słowo "mamy" może nie jest najszczęśliwsze, bo ona sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem, jednak jej poranne odwiedziny powodują u nas uśmiech na twarzy, a i ona chyba lubi nasz taras ;)
Miałam nie pisać osobnego posta, tylko dodać jedną czy dwie foty do dzierganego tematu, ale po dwóch  seriach całkiem udanych zdjęć (a przy takiej ruchliwości to wcale nie jest oczywiste), nie mogłam sobie odmówić ;)


Tak chodzi właśnie o wiewiórkę, przychodzi prawie codziennie na werandę, oczywiście przychodzi nie bez powodu, przynętą są włoskie orzechy, zostawiane specjalnie dla niej...



Jak widać psa po drugiej strony drzwi się wcale nie boi, nauczyła się, że szyba gwarantuje jej bezpieczeństwo, nami i aparatem też nic a nic się nie przejmuje....



A po obejrzeniu- a raczej obwąchaniu każdego orzecha... zabiera tylko te wartościowe, te które zostawia, są puste w środku...
Jeśli ktoś dotrwał do końca... życzę miłego popołudnia... następny post, będzie już robótkowy...

16 komentarzy:

  1. Fajnie mieć własną wiewiórkę :) Zwierzaki są cwane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, wiewiórka jest przesympatyczna i zdjęcia nie oddają frajdy jaka się czuje podczas oglądania jej wyczynów :) a co do cwaństwa w 100% się zgadzam :)

      Usuń
  2. Jaka oswojona :-)
    Może ma pustą spiżarkę i dlatego szuka pożywienia u Was ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co nie sądzę, żeby ona nie miała co jeść, mamy 4 duże drzewa orzechowe, co roku wyrasta sporo sadzonek, bo wiewiórka zapomina gdzie pochowała zapasy, do tego rośnie sporo leszczyny (nawet nie zbieramy tych orzechów), oraz jest dużo drzew iglastych, a one przecież jedzą też np. sosnowe nasiona ;) Nauczyła się podchodzić na tę werandę kiedy zbieraliśmy orzechy i suszyliśmy je w stosikach przed domem, no a teraz po prostu się przyzwyczaiła, że za szklanymi drzwiami, są ludzie, czasami potrafi z ciekawością zaglądać do drzwi... do niedawna bardzo bała się Maksa (bo ten za wszelką cenę chce ją przegonić) ale jak widać na zdjęciu, wydedukowała, że szyba ją chroni :)

      Usuń
  3. Jaka ona śliczna.Oswoiła się jak widać. W parku w Żywcu wiewiórki zaczepiają ludzi i proszą o jedzenie. Potrafią tańczyć w kółko. Zabawnie to wyglądało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podoba :) choć i tak zdjęcia nie oddają jej wyczynów ;) śmiałam się dziś, bo pokazywałam wiewiórcze zdjęcia mojemu chrześniakowi i pierwsze pytanie z jego strony to " ciociu a czy ona pozwala się pogłaskać?"

      Usuń
  4. Rozmnożyć! Złapać i rozmnożyć! W dzieciństwie w parkach spotykałam Baśki na każdym kroku, a teraz to rzadkość! Śliczne zdjęcia!!! a jaki refleks!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zgadzam się mogę pomóc z rozmnażaniu, przez dokarmianie chociażby, ale łapać nie będę ;) ale szczerze mówiąc myślę, że wiewiórki się u nas zadomowiły, a i kocur (naturalny selektor tego co może biegać koło domu a ci nie) się przyzwyczaił, wczoraj np. się na tarasie spotkał z wiewiórą, tylko nie "ustrzeliłam"...
      a co do refleksu, ja robię zdjęcia można powiedzieć na oślep, a potem na wiele rozmazanych trafia się jedno ostre ;)

      Usuń
  5. Ach! Ruda wiewiórka! Tu tylko te szaraki, które raczej z płodnością nie mają problemu....;) Takiej rudej to już nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam...
    Nie mam nic przeciwko takim wpisom! Proszę częściej:)

    Zapraszam na cukiereczki u mnie:)

    Usciski i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak u nas cały czas częstsze są te rude ;)
      A cukiereczki takie smakowite że chętnie się zapiszę :)
      pozdrowienia

      Usuń
  6. I Brunek tak spokojnie na nią patrzy? Wiewiórki są przedmiotem absolutnej fascynacji Piernika. Mamy tu ich trochę, bo i lasek obok, u nas jak w ogrodzie botanicznym, a do tego po drugiej stronie ulicy duży zarośnięty teren IMiGW, gdzie jest ich mnóstwo i lubią sobie przebiegać przez ulicę. A moje psisko, kiedy taką zobaczy kątem oka, siada (nawet nie próbuje gonić!), po prostu dupsko mu samo opada na ziemię, podnosi mu się prawa łapa, opada żuchwa, a łeb obraca się po torze biegu wiewiórki. I kiedy ta zniknie mu z pola widzenia, trzeba poczekać jeszcze chwilę, aż wróci do rzeczywistości, bo zastyga w podziwie i w tej pozycji na dobrych kilka sekund. Interesują go również jeże, ale te z kolei próbuje obsikać (młodych nie, tylko dorosłe!) - z żadnym skutkiem :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, Bruno do najcichszych psów nie należy i głośno oznajmia że coś futrzatego lub skrzydlatego na horyzoncie się pojawia... choć tutaj geny robią swoje i największą miłością pałą do tych skrzydlatych, na spacerach np. (a u nas na wsi spacery polegają na tym że psiaki biegają w zasięgu wzroku) zdarza się czasem, że Bruno wypłoszy z krzaków zająca, ale nie specjalnie zbiera się do pogoni, natomiast Maksiu na swoich króciutkich łapkach chce się wściec za szarakiem, na natomiast jak już się bażant trafi, to już inna sprawa Bruno goni jak głupi.... Oczywiście my psy wtedy przywołujemy i muszę je pochwalić, że z reguły dość karne są i wracają, nie ma samowolki... a na zdjęciu Maksiu tak się na wiewiórkę czai i muszę powiedzieć, że na początku dość agresywny był wobec niej, ale uciszaliśmy go - w celu zrobienia zdjęć właśnie i chyba się zaczyna oswajać...
      To Twój piernik ma reakcję, jak na psa chyba wyjątkową ;)
      pozdrawiam

      Usuń
  7. Miły gość niesamowicie:))) I się nie dziwię ,że cieszą jej wizyty:)))Pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak to baaardzo sympatyczny zwierz ;)
      serdeczności ;)

      Usuń