I znowu dawno mnie tu nie było, ale to już chyba niestety stało się normą...
Dziś na swój sposób post specjalny, bo pokażę największą zaległość jaką udało mi się w historii bloga wyprodukować. Tytuł może sugerować że dzisiaj pokazywany sweter powstał z moich uprzędów i takie początkowo miałam plany, ale ostatecznie różne czynniki, spowodowały że surowiec jest fabryczny. Gdy zobaczyłam wzór Fileuse autorstwa Valérie Miller od razu wiedziałam że muszę go zrobić, no i zrobiłam prawie rok temu.
Zdecydowałam się na połączenie szarości i czerwieni, tyleż klasyczne co w moim przypadku kłopotliwe, bo pomijając to że w miejscu karczku ciemniejsze nitki prześwitują troszkę na prawą stronę, to chyba ten konkretny czerwony fabelek jest wadliwy, bo utrzymanie szarego koloru jest dla mnie wyzwaniu przy każdym praniu- a nigdy mi się takie rzeczy nie zdarzały, no chyba że to phildar chłonie wszystko jak leci, ale wątpię.
Konstrukcyjnie idealnie nie jest, przede wszystkim zrobiłam ciut za wąskie rękawy, niby noszę i nic nie pije, więc nie zmieniam, ale gdybym robiła drugi raz dodałabym z centymetr...
W odróżnieniu od oryginału zrobiłam sobie z przodu minimalny dekolt, formowany rzędami skróconymi, znaczy, zrobiłam tych odstępstw więcej, ale to najbardziej rzutuje na wygląd całości.
Mówiąc w skrócie, lubię, noszę i cieszę się, że wreszcie udało mi się zrobić zdjęcia zanim znoszę go całkiem.
A z okazji obchodzonego niedawno dnia kota, żegnam się z Wami wraz z Carewiczem, który w swojej zdjęciowej fobii patrzy tylko gdzie tu czmychnąć....
Do rychlejszego przeczytania, mam nadzieję, bo w tej konkretnej chwili, mam 2 ukończone i niepokazane swetry, mam nadzieję, że uda się je pokazać w całości, wcześniej niż za rok....
Dziś na swój sposób post specjalny, bo pokażę największą zaległość jaką udało mi się w historii bloga wyprodukować. Tytuł może sugerować że dzisiaj pokazywany sweter powstał z moich uprzędów i takie początkowo miałam plany, ale ostatecznie różne czynniki, spowodowały że surowiec jest fabryczny. Gdy zobaczyłam wzór Fileuse autorstwa Valérie Miller od razu wiedziałam że muszę go zrobić, no i zrobiłam prawie rok temu.
Zdecydowałam się na połączenie szarości i czerwieni, tyleż klasyczne co w moim przypadku kłopotliwe, bo pomijając to że w miejscu karczku ciemniejsze nitki prześwitują troszkę na prawą stronę, to chyba ten konkretny czerwony fabelek jest wadliwy, bo utrzymanie szarego koloru jest dla mnie wyzwaniu przy każdym praniu- a nigdy mi się takie rzeczy nie zdarzały, no chyba że to phildar chłonie wszystko jak leci, ale wątpię.
Konstrukcyjnie idealnie nie jest, przede wszystkim zrobiłam ciut za wąskie rękawy, niby noszę i nic nie pije, więc nie zmieniam, ale gdybym robiła drugi raz dodałabym z centymetr...
W odróżnieniu od oryginału zrobiłam sobie z przodu minimalny dekolt, formowany rzędami skróconymi, znaczy, zrobiłam tych odstępstw więcej, ale to najbardziej rzutuje na wygląd całości.
Mówiąc w skrócie, lubię, noszę i cieszę się, że wreszcie udało mi się zrobić zdjęcia zanim znoszę go całkiem.
A z okazji obchodzonego niedawno dnia kota, żegnam się z Wami wraz z Carewiczem, który w swojej zdjęciowej fobii patrzy tylko gdzie tu czmychnąć....
Do rychlejszego przeczytania, mam nadzieję, bo w tej konkretnej chwili, mam 2 ukończone i niepokazane swetry, mam nadzieję, że uda się je pokazać w całości, wcześniej niż za rok....
Świetny sweterek!
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńSweterek super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńCudny sweterek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzieki staralam się 😉
UsuńSweter bardzo "prządkowy" :D Wygląda na taki właśnie do noszenia stale, no i muszę przyznać, że Tobie w czerwieni jest wyjątkowo ładnie.
OdpowiedzUsuńCo do farbowania to niestety tak bywa z Drpos'em ich czerwienie puszczają farbę ja spieram farbę z Limy i z Flory w obu przypadkach czerwona a bardzo dawno temu zrobione skarpety z czerwonym Fabel'em też jeszcze barwią na różowo. No i muszę zapytać o to prześwitywanie czerwonej nitki bo z tego co przypuszczam obie nitki są tej samej grubości, więc nie powinno nic prześwitywać chyba, że łapiesz nitkę czerwoną pomiędzy szarymi oczkami by z lewej strony nie wisiały zbyt długie nitki. Wtedy trzeba uważać by w następnym rzędzie nie robić tego w tym samym miejscu bo wtedy robi się własnie taka przerwa z wyglądającym kolorem spod spodu, no i trzeba też zwrócić uwagę jak przekładamy tę nitkę mnie wystaje jak ją przekręcę od spodu, od góry jest ok.
A wielkość kota widać dopiero w porównaniu z człowiekiem - faktycznie jest wielki :D
Uściski
Dzięki
UsuńNie spodziewałam się tego farbowania, bo mam juz skarpety w kolorach sliwki i bieli i kolory praly się bez problemu, a tu taka wpadka....
Jesli chodzi o nitki to daktycznie łapałam je od spodu i zrobiłam to pewnie nie umiejętnie, ale nawet nie o to mi chodzi, mam wrażenie jakby w karczku byl widoczny ten pas nitek spod spodu, no chyba ze szarość już chwyciła....
Kot jaki jest każdy widzi, niby w moim towarzystwie łatwo poczuć się wielkoludem, to faktycznie wyrosniety egzemplarz nam się trafił, charakterny z resztą też....
Pozdrawiam
Podziwiam, bo lubię takie kolorowe dzianiny. Widać, że dużo pracy w to włożyłaś. Piękny. Bardzo twarzowe kolory. Kot bardziej twarzowy ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję,
UsuńJa bardzo lubię wrabiane wzory i wbrew pozorom, ani są trudne, ani jakoś szczegolnie pracochłonne...
Kot jak każdy kot jest jedyny w swoim rodzaju 😉
Pozdrawiam
ekstra wyszedł - godny pozazdroszczenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńSuper - bardzo mi się podoba ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie
Usuń