.... czyli kreatywne łatanie.
Pisałam już, przy okazji pokazywania poszewek, że popielatego płócienka zostało mi trochę...., za dużo żeby wyrzucić, za mało na jeszcze jednego, bezstresowego jaśka.
Po chwilach zastanowienia zdałam się na metodę łatania klinami.
Namęczyłam się przy niej troszkę i troszkę się naprułam, ale to już tak jest jak się liczyć nie umie ;) pominę to jednak milczeniem.
Tym razem postawiałam na minimalizm, pomiędzy klin a większą część poszewki wszyłam plisę. Wzór identyczny jak na poszewce z misiem, kolory nie ( nie miałam więcej niebieskości).
Ze stębnówek akurat jestem dumna :)
Z tyłu, wokół otworu, gdzie wkładany jest jasiek, przyszyłam lamówkę.
I jeszcze razem z misiem ;)
Ogólnie nie wszystko wyszło, ale nie jest źle.
Chciałam jeszcze pokazać mój ostatni decoupage. Bransoletka, trochę spóźniłam się z tematem motywu przewodniego, ale może być właśnie wspomnieniem mijającego lata, z którym przecież mało kto lubi się rozstawać.
Ta część posta jest typowo komercyjna, bransoletka jest dostępna w Artstacji.
Pisałam już, przy okazji pokazywania poszewek, że popielatego płócienka zostało mi trochę...., za dużo żeby wyrzucić, za mało na jeszcze jednego, bezstresowego jaśka.
Po chwilach zastanowienia zdałam się na metodę łatania klinami.
Namęczyłam się przy niej troszkę i troszkę się naprułam, ale to już tak jest jak się liczyć nie umie ;) pominę to jednak milczeniem.
Tym razem postawiałam na minimalizm, pomiędzy klin a większą część poszewki wszyłam plisę. Wzór identyczny jak na poszewce z misiem, kolory nie ( nie miałam więcej niebieskości).
Ze stębnówek akurat jestem dumna :)
I jeszcze razem z misiem ;)
Ogólnie nie wszystko wyszło, ale nie jest źle.
Chciałam jeszcze pokazać mój ostatni decoupage. Bransoletka, trochę spóźniłam się z tematem motywu przewodniego, ale może być właśnie wspomnieniem mijającego lata, z którym przecież mało kto lubi się rozstawać.
Poduszeczki wyszły bardzo sympatyczne. Wstawka z różą bardzo ożywiła szarość.
OdpowiedzUsuńhmurko wyszlo sliznie. ta z misiem moj faworyt .tylko mala rada musisz wyregulowa maszyne . scieg dolny jest za uznyi petelki na gorze ci sie robia.
OdpowiedzUsuńMajowa babciu dziękuję, ja jestem baaaaaaarbo baaaaaardzo początkująca w kwestii szycia, wiem że jest regulacja maszyny, nawet mniej więcej wiem gdzie jej na maminej maszynie poszukać,ale nie umiem jeszcze dobierać ;)dlatego poduchy mają wiele niedociągnięć
Usuńpozdrawiam
Bardzo przyjemny komplecik jaśków Ci wyszedł:)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :D
UsuńPrzepiękne podusie:) Rzuciłaś w kąt kołowrotek? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie rzuciłam kołowrotka a skąd, podusia ma już trochę, tylko się naczekała na publikację
UsuńŁadne jaśki, fajnie Ci wyszły...
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńFajne masz jaśki :). Podoba mi się pomysł z wstawką z różanego materiału - ładnie zdobi i ożywia całość.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ja też uważam że taka wstawka jest lepsza od zwykłego szwu, trochę maskuje że ten klin jest wymuszony
UsuńGdzie nie zajrzę na blogi, to wszyscy szyją. Tylko ja nie :( Napaliłam się na maszynę jak szczerbaty na suchary. Jestem w trakcie stosowania metody Callana (wielokrotne powtarzanie, dla niewtajemniczonych) na mężu. Przy zwijarce podziałało. Mam nadzieję, że teraz też efekt będzie pozytywny.
OdpowiedzUsuńJasiek ze wstawką z paseczka jest uroczy. Minimalistyczny, ale nie do końca.
Że ja szyję to chyba za dużo powiedziane, ja próbuję szyć, z różnym skutkiem, czasami na plus. Ja używam łucznika mojej mamy, ma ze 30 lat albo i więcej. A Ty twardo stój przy swoim i wmawiaj mężowi, wmawiaj, podziała, trzymam kciuki ;)
Usuńone sa naprawdę śliczne:)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :D cieszę się, że się podoba :D
UsuńPodusie wyszły cudnie :))
OdpowiedzUsuń