Ukręciłam south americana :) niteczka wyszła mi cieniutka (jak na mnie) ale puchata.
Mam 190m/100g wełny uprzędzionej 2ply.
Tak jak pisałam wcześniej przędło się tę wełnę bardzo przyjemnie, okrutnie jestem ciekawa jak będzie się dziergało, mam przeczucie, że równie miło.
Tak kitki wyglądały podczas suszenia, łącznie mam 300g wełenki.
Tak wełna wygląda w zbliżeniu.
I jeszcze jedno zdjęcie wszystkich czterech kitek.
Marzy mi się mały kobiecy kardiganik, taki trochę "komunijny" bo już postanowiłam, że nie będę jej farbować.
A teraz przede mną kolejne wyzwanie :)
Od przemiłego Pana Romka dostałam wór owczego runa, tak wyglądało po wysypaniu z wora:
Rasa nieznana, ale według domowych ekspertów całkiem niezłej jakości. Było brudne, co z resztą widać, prałam według instrukcji Jagienki . Przyznam, że trochę się bałam wrzucić wełnę do gorącej wody, ale moja mama potwierdziła, jeśli nie będzie gorącej wody, tłuszcz się nie rozpuści, na szczęście wszystko dobrze się skończyło i w 2kg wełny filcu nie uświadczyłam.
Do tematu podeszłam z ułańską fantazją. Chciałam wszystko wyczesać ręcznie i to za pomocą psich szczotek. Czesałam w miarę podobnie do tego co później przeczytałam na blogu Finextry.
To efekty, po wyczesaniu kilku takich kępek rozbolały mnie ręce. W tym momencie 3/4 rodziny włączyło się w szukanie czynnego grępla w pobliżu. Na trop ostatecznie wpadła moja mama i jakiś tydzień później moje 2kg wełny było w drodze do Skrzyszowa. Zakład produkuje kołdry i grępel jest używany w tym celu, muszę przyznać, że nie jestem mega zadowolona z efektów i teraz nie do końca wiem co zrobić. W ostateczności pozostanie mi przeczesanie wszystkiego szczotkami, mam ochotę unudzić tatę żeby wyprodukował mi grzebień do czesania wełny, może wystarczyłby, bo ostatecznie ta wełna nie jest taka zła.
Na razie siedzę i się zastanawiam :)
Mam 190m/100g wełny uprzędzionej 2ply.
Tak jak pisałam wcześniej przędło się tę wełnę bardzo przyjemnie, okrutnie jestem ciekawa jak będzie się dziergało, mam przeczucie, że równie miło.
na dole suszy się wyprany brąz który niebawem stanie się skrzydłami sówki o której pisałam ostatnio
Tak kitki wyglądały podczas suszenia, łącznie mam 300g wełenki.
Tak wełna wygląda w zbliżeniu.
I jeszcze jedno zdjęcie wszystkich czterech kitek.
Marzy mi się mały kobiecy kardiganik, taki trochę "komunijny" bo już postanowiłam, że nie będę jej farbować.
A teraz przede mną kolejne wyzwanie :)
Od przemiłego Pana Romka dostałam wór owczego runa, tak wyglądało po wysypaniu z wora:
Do tematu podeszłam z ułańską fantazją. Chciałam wszystko wyczesać ręcznie i to za pomocą psich szczotek. Czesałam w miarę podobnie do tego co później przeczytałam na blogu Finextry.
To efekty, po wyczesaniu kilku takich kępek rozbolały mnie ręce. W tym momencie 3/4 rodziny włączyło się w szukanie czynnego grępla w pobliżu. Na trop ostatecznie wpadła moja mama i jakiś tydzień później moje 2kg wełny było w drodze do Skrzyszowa. Zakład produkuje kołdry i grępel jest używany w tym celu, muszę przyznać, że nie jestem mega zadowolona z efektów i teraz nie do końca wiem co zrobić. W ostateczności pozostanie mi przeczesanie wszystkiego szczotkami, mam ochotę unudzić tatę żeby wyprodukował mi grzebień do czesania wełny, może wystarczyłby, bo ostatecznie ta wełna nie jest taka zła.
Na razie siedzę i się zastanawiam :)
Jestem pod gigantycznym wrażeniem Twojego zapału!I te niteczki jakie ładne! No to teraz jestem ciekawa jaki sweterek udziergasz...
OdpowiedzUsuńDziękuję, przędzenie baaaaaardzo mnie uspokaja, a do tego później mam satysfakcję, że dziergam z własnej włóczki( to taka trochę próżność). Sweterek chcę jak najprostszy i chciałabym aby był dopasowany, no i chyba dekolt w szpic, jakoś z własnych nitek mam ochotę robić rzeczy jak najprostsze chyba dlatego że nitka jest nierówna
UsuńNo, to teraz masz problem: kończyć szal, czy te superkitki (a na milusie, milusie wyglądają!) zamieniać w kardiganik. Mnie by rączki do kitek swędziały.
OdpowiedzUsuńPodobno (tak ludzie piszą) tymi grzebieniami też nie jest tak lekko wyczesać, dopóki człowiek nie przywyknie.
Czysta to ta wełna (oj!) nie była, ale kudełki wyglądają na porządnej długości, więc może to, co dostałaś z gręplarni się nadaje i bez dalszej obróbki. Ja nie wiem, nigdy do gręplowania nie oddawałam. Ale może spróbować? A nuż okaże się, że jest dobrze.
:) Jak siebie znam to będę kilka srok za ogon ciągnąć, ale takie projekty jak z poprzedniego posta zazwyczaj sobie przerywam innymi, żeby mi nie zmierzły.
UsuńNo czysta nie była, był w niej jadłospis oraz to co po nim zostaje ;) ale wszyscy wiemy jak to jest z "darowanym koniem" powiem szczerze, że prało się znacznie lepiej niż myślałam na początku. Na pewno będę próbować prząść z tego co było gręplowane :)
No i po co te narzekania jak sama czynisz piękne niteczki - będę oczekiwać efektów końcowych czyli sweterka :D
OdpowiedzUsuńa co do gręplowanej wełny z naszych owiec to nie porównuj jej do tej czesanki z South American to zupełnie inna bajka. Poza tym grępel do kołder może czesać trochę inaczej lub nawet robić "kulki".
Patrzę na to runo(na zdjęciu nie wygląda na super brudne) i może następnym razem wybierz najpiękniejsze (partia grzbietowa) przytnij brudne końce, i przędź prosto z ręki lub delikatnie wyczesz na czesakach - oczywiście bez prania - pierz dopiero w motkach. Resztę w gorszym gatunku upierz, oddaj do grępla ( to runo powinno być trochę krótsze) i zrób nitki na skarpety.
Dziękuję za komplement. Z tą moją wełnę jest dokładnie tak jak mówisz, są kuleczki. Dodatkowo mam 2 sorty tej gręplowanej, z pierwszej beli, oraz to co grępel wypluwał i poszło na drugi obieg- to na pewno trzeba jeszcze podrasować. Mój tata mówi że ten grępel nie był super jakości (on dawno temu woził wełnę do gręplarni, jak babcia jeszcze przędła). Dziękuję za cenne uwagi, będę o tym pamiętać, myślę sobie, że zacznę rozglądać się za surowizną za rok :)
UsuńCudny proces! Najpierw sama przygotowujesz a potem dziergasz. Podziwiam zaciętość. Mimo rozmyślań na tematy prząśnicze, nie zdecydowałam się spróbować.
OdpowiedzUsuńJa pewnie też bym się nie zdecydowała gdyby nie moja babcia, pamiętam z dzieciństwa jak ona przędła, mam jeszcze trochę jej wełny, tak to zasiane ziarno wykiełkowało ;) no i oczywiście ostał się z tamtych czasów kołowrotek. A samo przędzenie to czynność bardzo relaksująca.
UsuńNo pięknie pięknie! Czekam już jak pokażesz sweterek:) Runo wygląda mi troszkę na merynosa i w porównaniu z tym jakie ja dostałam jest czyściutkie:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Możliwe, że to merynos, nie znam się na rasach owiec ( a z racji wykształcenia powinnam choć trochę ;) ) ale babcia wspomina, kiedyś chowane, to były merynosy, i jak porównuje te które widuje na swoim terenie to pokrój mają podobny, więc pewnie to popularna rasa u mnie :)
UsuńŚliczne te Twoje uprzędzione, wyglądają jak suszące się mopy :)))) ale takie dbające o siebie mopy ;) South american to rasa na którą też szybko trafiłam jak się uczyłam prząść. Coraz lepiej Ci to idzie :))
OdpowiedzUsuńDziękuję :D takie komplementy od fachowców bardzo cieszą, masz rację istne mopy, wszystko przez to, że nie dorobiłam się jeszcze motowidła i tak nawijam na co się da.... a obręcz od przetaka, który służył u mnie w domu za motowidło wyzionęła ducha już dawno.
UsuńPiękne nitki!
OdpowiedzUsuńJakież to miłe widzieć kolejną szczęśliwą Prządkę :)
Serdeczności!
Basiu jak miło otrzymać pochwałę od takiego fachowca!!!
UsuńTakie obrazki oglądałam całe dzieciństwo, bo moja babcia też przędła non-stop :)
OdpowiedzUsuńDodałam blog do obserwowanych, bo ciekawe rzeczy tu są :)
Zapraszam do mnie
U Are Fab
:D a ja przestałam oglądać jak miałam mniej więcej 5 lat, wtedy rodzice sprzedali resztę owiec, a babcia uprzędła wszystkie zapasy ( tę włóczkę mam jeszcze do teraz) ale jak widać chęć przędzenia przetrwała :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :)
O matko... jak ja zazdroszczę talentu, miejsca, czasu .... nitka śliczna! marzę o takich efektach swojej pracy, na razie - matka dzieciom i udłubane co nieco w międzyczasie..... piękna wełna!
OdpowiedzUsuńDziękuję, czas się ma na to na co się chce, oczywiście przy dzieciach jest trudno cokolwiek wygospodarować, ale bądź dobrej myśli
Usuńwow, podziwiam twoją znajmość czesania i produkowania wełny!!
OdpowiedzUsuńzawsze mnie zastanawiało jak to jest, że z takiej brudnej owczej wełny powstaje coś takiego ładnego, mieciutkiego, czystego :)
zdjęcia wiszącej wełny w kremowym kolorze - wow! ale zapasy! :)
zdolna jesteś! :)
Dziękuję serdecznie :D
UsuńJesteś niesamowita ... u prząśniczki siedzą ... :) I dziękuję za miłe słowa, bardzo ich potrzebuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :D
Usuń