Przy okazji porządków, znalazłam kilka moteczków bawełnianych nici (każdy w innym kolorze), które dostałam jako gratis od pasmanterii. Pomyślałam sobie, że trzeba to jakoś zutylizować, bo co mają się plątać samotnie...
Zabrałam się za serwetę, tym razem kwadratową ... wzór o nazwie Kunststricken 1637...
Taki obrazek, jest oczywiście powszechnie znany, a Maksiu wiernie na stanowisku ;)
Praca szła błyskawicznie, ale w mniej więcej 3/4 wzoru zorientowałam się, że 30g moteczek jest na wykończeniu i na pewno mi nie starczy...
Zmodyfikowałam wzór, no umówmy się, takie romby to żaden problem sobie zmodyfikować, ale i tak zabrakło mi do zakończenia KILKUNASTU oczek!!!
Pruć absolutnie mi się nie chciało, tym bardziej, że nitka taka złośnica, że każde oczko które spadło z drutu, pruło się do samego początku... Wymyśliłam sobie zatem prowizorkę godną głębokiego PRLu , czyli brakujące oczka zakończyłam połową muliny w podobnym kolorze....
Troszkę widać i o dziwo nie ze względu na kolor, a na skręt nitek... Żal mi ściska nie napisze co, bo przecież mogłam tę niteczkę przepuścić przez kołowrotek, może coś by to pomogło, ale zupełnie o tym nie pomyślałam. Suma summarum wydaje mi się, że nie jest źle...
Serweta ma prawie 40cm i obie z mamą stwierdziłyśmy, że świetnie nadałaby się jako ozdoba poszewki na jasia... być może taka będzie jej przyszłość ;)
A na dowód, że czasami coś mi się udaje (nawet jak się tego nie spodziewam) pokażę bawełnianą bluzkę...
Skończyłam całkiem niedawno i po upraniu NIE ROZCIĄGNĘŁA SIĘ ;) jestem przeszczęśliwa i od teraz jeśli będę dziergać ubrania z bawełny to pranie nie tylko po, ale i przed dzierganiem ;)
Jeśli pogoda dopisze, pokażę na ludziu jeszcze w tym sezonie ;)
Zabrałam się za serwetę, tym razem kwadratową ... wzór o nazwie Kunststricken 1637...
Taki obrazek, jest oczywiście powszechnie znany, a Maksiu wiernie na stanowisku ;)
Praca szła błyskawicznie, ale w mniej więcej 3/4 wzoru zorientowałam się, że 30g moteczek jest na wykończeniu i na pewno mi nie starczy...
Zmodyfikowałam wzór, no umówmy się, takie romby to żaden problem sobie zmodyfikować, ale i tak zabrakło mi do zakończenia KILKUNASTU oczek!!!
Pruć absolutnie mi się nie chciało, tym bardziej, że nitka taka złośnica, że każde oczko które spadło z drutu, pruło się do samego początku... Wymyśliłam sobie zatem prowizorkę godną głębokiego PRLu , czyli brakujące oczka zakończyłam połową muliny w podobnym kolorze....
Troszkę widać i o dziwo nie ze względu na kolor, a na skręt nitek... Żal mi ściska nie napisze co, bo przecież mogłam tę niteczkę przepuścić przez kołowrotek, może coś by to pomogło, ale zupełnie o tym nie pomyślałam. Suma summarum wydaje mi się, że nie jest źle...
Serweta ma prawie 40cm i obie z mamą stwierdziłyśmy, że świetnie nadałaby się jako ozdoba poszewki na jasia... być może taka będzie jej przyszłość ;)
A na dowód, że czasami coś mi się udaje (nawet jak się tego nie spodziewam) pokażę bawełnianą bluzkę...
Jeśli pogoda dopisze, pokażę na ludziu jeszcze w tym sezonie ;)
Może jak się wszyje brzeg to go nie będzie widać, i nie będzie Ci przeszkadzać jako jasiek?
OdpowiedzUsuńBluzeczka wygląda bardzo obiecująco. Nie mogę się doczekać na człowieku. Mi się też bawełna nie rozciąga w praniu.
:) Naszyję chyba na wierzch, bo te różki ciężko będzie jakoś sensownie schować, a poza tym ciut jej do pełnowymiarowego jaśka (40cm) brakuje jej kilku centymetrów
UsuńZa bluzeczkowy komplement dziękuję, cieszy mnie ona, bo do tej pory bawełniane lub bambusowe bluzki z rozmiaru 36 po pierwszym praniu robiły się w rozmiarze 42
Serwetka nie tylko nie jest źle, ale jest całkiem bardzo nieźle. Polka potrafi! A na bluzeczkę na ludziu czekam, bo na plaskacza wygląda dobrze, więc na ludziu pewnie bedzie świetnie. Całuj mojego ulubionego Maksia!
OdpowiedzUsuńA dziękuję dobra Kobieto ;) Mam nadzieję, że jeszcze się trafi jakiś słoneczny dzień i uda się jakąś fotę w tej bluzce strzelić...
UsuńO z tym całowaniem Maksa to trafiłaś :D to jest bardzo całuśny pies ;)
Podziwiam Cię, za te serwety na drutach, bardzo mi się podobają i pewnie sama bym się za nie wzięła, ale ja się z drutami jakoś średnio dogaduje, a poza tym doba ma tylko 24 godziny :)
OdpowiedzUsuńA tam, CZASAMI coś Ci się udaje... ;) Serweta bardzo Ci się udała i założę się, że tylko Ty widzisz że w jednym miejscu jest inna nitka :)
Tysiu bardzo Ci dziękuję, ale tak naprawdę te serwety nie takie trudne :) zabierz się za to , może najpierw zrób czapkę, żeby się wprawić w dzierganiu na okrągło, a potem śmiało :) a z tą dobą, dołączam się do petycji, żeby ją wydłużyć ;)
UsuńPrzypuszczam, że gdybyś nie napisała o tych kilku oczkach z muliny to nikt by nawet nie pomyślał, że one tam są (na zdjęciu ja nie widzę):D
OdpowiedzUsuńSerweta piękna ale moja pierwsza myśl to o babcinej bardzo ozdobnej poszewce na poduszkę - niestety już jej nie mam bo się z upływem czasu zniszczyła, więc może coś w tym jest skoro Twoja mama też tak sugeruje :))
Bluzka bawełniana świetna, ciągle się przymierzam do takowej, a że trzyma fason po praniu to jeszcze lepiej :)
Serdecznie pozdrawiam
To fakt że im dłużej na nią patrzę, tym mniej na tę nitkę zwracam uwagę...
UsuńA dzierganie koronkowe poszewki to już kiedyś na rav wyszukałam i je w planach a jakże, ale wiesz doskonale jak jest z tym czasem :)
Ja też się cieszę że bluzka się nie rozciągnęła, choć to pranie przed dzierganiem ciut uporczywe :)
pozdrowienia
Moja droga, nawet, jakbyś pogubiła połowę oczek, niczego bym nie dojrzała. Musiałaś się sama wydać? :) Masz skrzywienie "zawodowe" i dlatego to widzisz i Cię męczy. Nas, podglądaczy, nic a nic nie rozprasza ta skręcona mulina :)))
OdpowiedzUsuńNo z tym skrzywieniem, coś w tym jest... dziś już się bardziej przyzwyczaiłam, na prezent nie będzie bo nie perfekcyjnie, ale na domowy użytek może być :)
Usuńpozdrawiam
Serwetka wyszła bardzo ładnie i przyznam szczerze, że też nie widzę, w którym miejscu jest ta inna nitka :). Będzie bardzo ładną ozdobą poduszki.
OdpowiedzUsuńBluzeczka bardzo mi się podoba, również ze względu na kolor. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w dzierganiu z bawełny (głównie dziergałam z Sonaty), ale nigdy jeszcze taki udzierg mi się po praniu nie rozciągnął. Wręcz przeciwnie - rozciąga się nieco w trakcie noszenia, a po praniu wraca do pierwotnego rozmiaru. Ale bawełny są różne, widać miałam szczęście do tych nierozciągających się :)).
Cieszę, się że piszecie że nie widać :) dziękuję za komplementy.. Ja do tej pory dziergałam z Alize bodajże i rozciągało się strasznie, no a cheval blanc wyprałam przed dzierganiem, ale nie polecam tej bawełny, w każdym 50g motku był przynajmniej 1 węzełek .... choć włóczki skarpetkowe "białego konia" bardzo lubię
UsuńPiękna "porażka" :) i bluzeczka śliczna :)
OdpowiedzUsuń