Opowiem sprawę z przed około dwóch tygodni, drobnostka, ale mnie rozśmieszyła, prawie do łez.
Kupiłam kotu jego ulubioną suchą karmę, a że kupowałam "na wagę", pani w sklepie zapakowała mi w woreczek i jeszcze do siatki. Gdy przyjechałam do rodziców (gdzie mieszka mój kot), mama czekała już na mnie z obiadem , więc rzuciłam woreczki z karmą na stoliczek pod lustrem w przedpokoju, a potem zupełnie o nim zupełnie zapomniałam. Dopiero po około dwóch godzinach, wychodząca na pole babcia (u mnie w Galicji zawsze wychodzi się na pole a nie na dwór), zawołała mnie. Wchodzę do przedpokoju a tam dystyngowany "Car Borys" siedzi na owym stoliczku pod lustrem i przez zrobioną własnoręcznie- a raczej własno-pazurzyście dziurkę w woreczkach, zajada się, aż mu się uszy trzęsą ;)). Od razu uspokoję wszystkich, nie dałam Borysowi bury, powiększyłam mu tylko dziurkę i powiedziałam smacznego ;))
Czyż on nie wygląda jak żywa reklama Royal Canin??
Zdjęcia pstrykane na szybko w akcji, o czym świadczy mały codzienny bałaganik na rzeczonym stoliczku :)
A teraz, jak już zaczęłam, to opowiem w kilku zdaniach historię przybycia Borysa do chmurkowej rodzinki. W ogóle uważam, że albo sami wybieramy zwierzęta, albo to one wybierają nas. Nie minę się chyba z prawdą, jak powiem, że to Borys nas wybrał. Kotek miał być prezentem dla moich przyjaciół- współlokatorów ze studiów, niestety są oni uczuleni, zatem nie mogli przygarnąć kociaka. I tym sposobem stałam się posiadaczką kota, chłopca, rasy europejskiej (choć podobno ma syjamskiego przodka), barwy biało- burej. Niestety nie mogę znaleźć zdjęcia obrazującego jakim maleństwem był 4 lata temu, jak znajdę dopiszę "PS" do tego posta. Dziś kotek to już właściwie kocisko- waży ok. 6-7 kg, ale każdy kto myśli, że jest to kanapowy spaślak, jest w ogromnym błędzie. Kot żyje w przyjaźni z moimi psami i jest doskonałym myśliwym, łapie myszy, szczury, a i na grubego zwierza się czasem wypuszcza (tym grubym zwierzem są kuropatwy, niedorosłe zajączki, raz zamordował dzikiego chomika ).
A ponieważ połowę posta pisałam z Maksem pod pachą to teraz będzie zdjęcie jak razem surfujemy w internecie:
Na marginesie Maks też nas wybrał, a nie został wybrany- ale o tym innym razem :))
Uwielbiam zwierzakowe anekdoty :)))
OdpowiedzUsuńImię Car Borys pasuje do Waszego Kota, ma coś władczego w wyrazie mordki i takie groźne błyski w ślepkach :)) Mój Chester (stąd "Czesio") zawsze wpycha mi się na klawiaturę, gdy piszę. Tylko "dzięki" swoim gabarytom nie ląduje mi na kolanach :)) Jest równie wścibski jak Maks i żarłoczny, jak Borys :))
Ale, ale... czyżby zmiana fryzurki??
Tu wyglądasz na skupioną panią Doktor Wet :))
Moja Kocica też taka cwana była... :)) Jakby nikt tych zwierzaków nie karmił... ;) :) Śliczne masz zwierzęta!
OdpowiedzUsuńCarewicz jest rzeczywiście władczy - potrafi się upomnieć żeby mu ustąpić miejsca- a to przez to że rodzice rozpuścili go do granic możliwości,dziękuję za zwierzakowe komplementy, u mnie "zmiana fryzury" jest raczej ciągłym procesem ;)
OdpowiedzUsuńSliczny ten Twoj kotek zlodziejaszek. Ja tez chcialabym kociaka ale maz sie buntuje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKocham zwierzęta sama mam Molkę yorka fajnie tak żyć z rodziną zwierząt pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpryciarz z tego Twojego kotka. Wiesz chyba wyczaił, że to dla niego i się dobrał sam do prezentu. Psa masz niesamowitego. Mój to straszny indywidualista i by tak ze mną nie siedział.Pozdrawiam, a zwierzaki podrap ode mnie za uszkami
OdpowiedzUsuńZwierzaki potrafią poprawić humor.
OdpowiedzUsuńKurcze, ale kot dobierając się do jedzenia nigdy nie narobi bałaganu, jak mały przestępca stara się nie zostawiać śladów :D. Pies się nie czai w takich sytuacjach :P
Pozdrawiam
piesek wielce cierpliwy być musi, skoro tak dzielnie Ci towarzyszył i jaka mina zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńa kotek też niczego sobie - zawsze uważałam,że koty to wielcy egoiści, że jak potrzebują, to sami sobie wezmą :)
www.zaczarowaneszydelko.ofu.pl
pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU ciebie tnie ma tej weryfikacji wywaliłaś skutecznie
OdpowiedzUsuń