W weekend oprócz pracy z makami (jak już podkreślałam, farby olejne dość długo schną więc nie można malować codziennie), postanowiłam zakończyć effie. Ten sweterek zobaczyłam w internecie- pochodzi z książki Kim Hargreaves Precious- jak wiele blogujących dziewiarek zapragnęłam mieć własny. Jestem drobną osóbką i robienie swetrów dokładnie według wzoru u mnie nie ma zastosowania więc mój egzemplarz robiłam na tak zwanego czuja, podglądając oryginał oraz sweterki wydziergane przez inne dziewczyny. Zaczęłam pod koniec ostatniej zimy, zrobiłam przód, tył i zaczęłam rękawy, które po letnim zarzuceniu robótki musiałam spruć (Ci którzy wiedzą co znaczy pruć mohair mogą mi współczuć). Niedawno wygrzebałam robótkę z mocnym postanowieniem, że zakończę zadanie. Po szybkim wydzierganiu rękawów i zatwierdzeniu ich przez moją mamę (która z racji mojego niedoświadczenia w robieniu na drutach, zawsze jest ostatecznym organem doradczym ), zabrałam się za falbanki. KOSZMAR, powiem szczerze gdybym nie miała gotowych pozostałych części swetra, na pewno nie skończyłabym go nigdy. Pozostało mi jeszcze jakieś 1,5 falbanki oraz przerobienie jednej od nowa, znowu czeka mnie prucie mohair'u....
Niestety dziś jeszcze nie zamieszczę zdjęcia robótki a jedynie link do oryginału: EFFIE .
Całość planuje zakończyć w przyszły weekend, mam nadzieję, że Effie będzie się lepiej nosiło niż go robiło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz