Z powodu złej weekendowej pogody i wyjazdu do moich rodziców, w ogóle nie pracowałam z makami- nie miałabym się tam gdzie rozłożyć z całym olejnym majdanem . Starczyło mi za to czasu na ukończenie EFFIE, dumna jestem nie powiem, choć po zmierzeniu przemknęła mi przez głowę myśl czy ja się odnajdę w tym morzu falbanek, bo zazwyczaj zakładam stroje raczej ubogie w różnego rodzaju ozdobniki, no ale zawsze musi być ten pierwszy raz - a może mi się spodoba??
Sweterek na zdjęciu może wydawać się troszkę bezkształtny, ale to przez to że jeszcze nie wyprany, na mnie nieźle się układa.
Po ukończeniu effie zabrałam się natychmiast za kolejną robótkę, wymarzyłam sobie chustę, a raczej chustkę pod szyję w kolorze miodowym, tudzież musztardowym.
Sposób robienia chust jest prościutki, jednak miałam straszliwe kłopoty z wzorem. Najpierw nie mogłam się zdecydować na konkretny wzór, potem jak już sobie wybrałam jakiś to za nic nie mogłam wykapować w jaki sposób go poszerzać żeby z każdym nowym rzędem ( który jest większy od poprzedniego) wzór zaczynał się od brzegu. Prułam chyba z siedem razy, aż z pomocą przyszła mi mama i wygrzebała jakąś zabytkową książkę z robótkami w której wzór był rozpisany na trzy sąsiadujące schematy i poszło już z górki.
Zdjęcia przedstawiają to co wydziergałam wczoraj.
Myślę, że szybko pójdzie mi z tą chustą, w sumie jak pogoda będzie się pogarszać w takim tempie to już niebawem będę ją nosić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz