piątek, 23 marca 2012

Lisie kitki

W poprzednim poście był przedsmak ....
Skręciłam całość zakupionej rudej czesanki, nitka ma wiele niedociągnięć, są grubsze i cieńsze miejsca, miejsca lepiej i gorzej skręconej, ale nie ma innej drogi do mistrzostwa niż przez praktykę :))
Sesja dzisiejsza, w plenerze ;)



z zamówionych 500g czesanki zostało mi odrobinę. Zostawiłam singla celowo, będę próbować kiedyś ukręcić navajo :))
Nitka jest już przewinięta na kłębki, poczeka chyba do jesieni na jakiś grubaśny, zimowy sweter- wyszło mi trochę grubiej niż planowałam ;)
Teraz najchętniej złapałabym za alpakę od E-wełenki, ale jeszcze mi się trochę ręce trzęsą ze strachu...

9 komentarzy:

  1. och pomimo tego kolana ledwo wyleczonego takie szaleństwo, no chyba naprawdę polubiłaś przędzenie :D
    ciekawe czy ktoś się zastanawiał co to za cuda wyrosły w Twoim ogrodzie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Doktor powiedział po zdjęciu gipsu że mam sobie kolano uczynnić :D
    a na poważnie, prząść zaczęłam przed szpitalem, choć faktycznie większość o efekt tego tygodnia :)
    Ogród mojej mamy, kitki zawisły na orzechy , a w tle sosenka i jodła kalifornijska :))

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mnie to czysta,ruda abstrakcja...ale jaka piękna:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle:) Pora na alpakę?

    OdpowiedzUsuń
  5. Absolutnie cudna!
    Jestem przekonana,że sweterek jaki z tego zrobisz będzie wyjątkowy :)))
    No i dzieła Mamy! Mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu taki komentarz od Ciebie to dla mnie zaszczyt :))) Dziękuję

      Usuń